★ Luksemburg dał sygnał ★ Demiurg – czy geszefciarz? ★ „Centrolew” wczoraj i dziś ★
Najnowsze orzeczenie tzw.Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, będącego agenturką wpływów niemieckich w tym prawnym dziwoloągu, jakim jest Unia Europejska, otwiera z kolei szeroko drogę dla działań lokalnej, rozmaitej proweniencji agenturki, ulokowanej w polskim sądownictwie, którą można ocenić na ok.10 procent wszystkich sędziów w Polsce (tylu m.in. uczestniczy w „spontanicznych” spędach dla poparcia totalnej opozycji).Oczywiście w sądach niższych instancji procent ten jest mniejszy – wzrasta ku wyższym instancjom, uśredniając się do tych 10 procent. Nie da się zresztą wykluczyć, że ścisła agentura jest mniejsza niż 10 procent, ale z racji wysokich pozycji zajmowanych w sądownictwie uzależnia od siebie sędziów niższych rangą – „żywioł drobniejszego płazu”, który „rad staratsja” wobec „wyższego wieliczestwa”.
Czy orzeczenie TSUE jest sygnałem dla rozpętania wiosennej kampanii totalnej opozycji dla obalenia rządów PiS? Czy pod parasolem Bodnara, jako tzw.rzecznika praw obywatelskich, wedle planów niemieckiego BND ( koordynowanych na bieżąco w niemieckiej ambasadzie w Warszawie?) ruszy wiosenna kampania LGBT , Strajku Kobiet i totalnej opozycji z programem puczu ulicznego, który nie udał się KOD-owskiemu sfajdanemu „majdanowi”?...
Warto zwrócić uwagę na fakt, że orzeczenie TSUE otwiera szeroko wrota dla kwestionowania przez agenturkę ulokowana w polskim sądownictwie nie tylko ważności wyboru i kompetencji innych sędziów, ale i wydawanych przez nich orzeczeń. Cel – chaos sądowniczy – może być i detonatorem i paliwem zarazem obok innych „paliw”: roszczeń aborcyjnych, zadym zboczeńców, politycznych cyrków objazdowych, organizowanych przez totalniacką opozycję. Z pewnością paliwa dołożyć może i Komisja Europejska – łańcuchowy brytan Berlina – wywodząc z orzeczenia TSUE jakieś finansowe sankcje wobec Polski. Że to zrobi – trudno mieć wątpliwości.
Jak widać – jest już zagraniczny zapalnik, jest lont, jest i krajowy detonator, jest i rozmaitość paliwa, jest i w rezerwie straszak „bratniej pomocy” wpisany do traktatu unijnego.
Czego ciągle brakuje? Ciągle brakuje trupa.
Nic tak nie ożywia rewolucyjnego zapału, jak odpowiedni trup w odpowiednim czasie i miejscu! Nie przypadkiem tedy podczas ostatnich manifestacji zorganizowanej hołoty obserwowaliśmy nasilenie agresji i chuligańskich ekscesów, z pogranicza prowokacji. Wesoła atmosfera „sfajdanego majdanu” sprzed lat została najwyraźniej oceniona przez promotorów jako zbyt łagodna, zbyt safandulska, zbyt „rozrywkowa”: tym razem trzeba te atmosferą podgrzać, rozpalić do czerwoności, nadać jej dramatyzmu. A najlepiej – tragedii… Mało profanować symbole religijne, atakować kościoły… - teraz trzeba czegoś więcej… Trzeba – trupa, może nawet – nie jednego?...
W kampanii, do ktorej rozpoczęcia sygnał dał TSUE, a która zapowiada awanturniczy chaos, oraz w podgrzanej odpowiednio atmosferze, której sprzyjać będzie wiosna („Gromadę dziś się pochwali, pochwali się zbiegowisko i miasto. I ciebie się dziś pochwali – brzuchu na biodrach szerokich – niewiasto! Zachybotało, runęło- i płynie: szurają nóżki, kołyszą się biodra: szur-szur, gwar-gwar, suną tysiące rozwydrzonych par”…) – nie trudno o „dziki tłum”, który „ma rację”, więc i o pożądanego trupa nie trudno.
A trup – to już poważna sprawa. Trup – to „żywy” dowód na brak demokracji, praworządności, tolerancji, na „faszyzm” i co by tam jeszcze… Czy to nie powód do „bratniej pomocy” w unijnym wydaniu, a przynajmniej do zastosowania sankcji?...
Przed wojną, gdy „Centrolew” zaczął poczynać sobie na krawędzi chaosu i zdrady, byle tylko „obalić rządy sanacji” -nastąpił Brześć i Bereza, i to z inicjatywy samego Marszałka. Ale dziś Naczelnik nie ma pod sobą wiernych pułkowników i „sanatorów”. Ma tylko skromne jednostki obrony terytorialnej… Przed wojną bardem „Centrolewu” stał się Antoni Słonimski, publikując wiersz „Dwie ojczyzny”, w którym przyrównywał rządy sanacji do jednego wielkiego więzienia. Czy nie do więzienia przyrównują dziś Polskę publicyści gazety żydowskiej i żydowskiej TVN? Michnikowi dawny podwładny Graczyk poświęcił ostatnio książkę biograficzną zatytułowaną „Demiurg”. Demiurg? –hm. Może właściwszy byłby tytuł: „Geszefciarz”? „Oportunista”?...Zwłaszcza gdy się zważy, że największym sukcesem Michnika jest stanowisko redaktora naczelnego gazety powstałej w skandalicznych okolicznościach finansowych – tłustego geszeftu… Toteż dziś, gdy gazeta żydowska podgrzewa komunizujące uliczne nastroje przeciwko narodowym – dostraja się do tamtych „Dwu ojczyzn” Słonimskiego, za które wziął w pysk od niejakiego Ipohorskiego. No ale nie byłoby przecież tego „demiurga” gdyby nie był wcześniej – po marcu 68 - sekretarzem u Słonimskiego, który wprowadzał tego komunizującego młodzieńca na „salony” PRL-owskiej Warszawki, na których czerwoni dygnitarze i prominenci snobowali się via zakupy antyków w „Desie” na przedwojennych „burżujów” , których wdeptywali w ziemię, zgodnie z „mądrością etapu”…
To i ten wierszyk Hemara dedykowany Słonimskiemu odnieść można chyba także do „demiurga” Michnika:
„Przechrzta, co tydzień, na wyścigi/co z wszystkich sobie wziął religii/jedną religię: oportunizm
-dziś się obrzezał na komunizm”. No – na „neo-komunizm” w wersji Gramsciego…
Jaki był „autorytet” , taki - toutes proportions gardees – i jego sekretarz. A dzisiejsza „opozycja totalna” jest tylko jakąś groteskową, tandetną, operetkową parodią przedwojennego „Centrolewu”.
…A tu na pogrzebie Lityńskiego, „z domu” Perl – skandal w kościele! Jaka zapiekła musi być nienawiść tej nowej żydokomuny do PiS!...Ale poza tym: kiedy właściwie Lityńskiego ochrzczono?... Gdzie?... W jego obszernej biografii w „Wikipedii” ani słowa o tym doniosłym chyba fakcie?...Może w Żydowskim Instytucie Historycznym wiedzą, ale czy powiedzą?... „Siała baba mak, nie wiedziała jak: a dziad wiedział, nie powiedział”…
bez korekty
Ilustracja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz