WIADOMOŚCI BEZ ZAPRZAŃCÓW: (żadnych GWien, TVNienawiść itd)

OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.

Już się boją, ale żadnej litości dla Ministerstwa Śmierci i wyznawców „pandemii”! Niestety wszystkie diagnozy się sprawdziły – Polacy bez PiS sobie poradzą, PiS bez Polaków nie istnieje

Już się boją, ale żadnej litości dla Ministerstwa Śmierci i wyznawców „pandemii”!


Zupełnie niespodziewanie, chociaż w starym cichym stylu, weszło w życie nowe rozporządzenie, które zwalnia z zasłaniania ust i nosa osoby z chorobami neurologicznymi, układu oddechowego i krążeniowego. Dzieje się to na „szczycie trzeciej fali” i nawiasem mówiąc w tym samym momencie Ministerstwo Śmierci pozwala na działalność sanatoriów i żeby było kompletnie idiotycznie, siłownie nadal są nieczynne. Sanatoria mogą też działać w warmińsko–mazurskim i lubuskim, gdzie właśnie zamknięto kina i teatry. Skąd zatem nagle wziął się pomysł, aby część Polaków mogła swobodnie oddychać i nie narażać się na ciężkie powikłanie zdrowotne albo nawet na śmierć? Warto zadać sobie to pytanie, bo z całą pewnością Ministerstwu Śmierci, jak sama nazwa i natura tej „instytucji” wskazuje, na życiu i zdrowiu Polaków nie zależy.

Pierwsze, co przychodzi do głowy, to odpowiedzialność. Poziom i skala idiotyzmu są tak wielkie, że ludzie za tym nie nadążają, dlatego przypomnę o burzliwej wielotygodniowej debacie o tych, którzy nie mogą nosić maseczek. Komunikaty ze strony „ekspertów” był dwa. Pierwszy, między innymi autorstwa Szumowskiego, głosił absolutną nieszkodliwość i powszechność maseczek. Szumowski twierdził, że nie ma takich schorzeń, które zwalniałby z noszenia maseczek, ponieważ maseczka nikomu nie może zaszkodzić. Druga wersja, w wykonaniu „dobrych glin” mówiła, że kto nie może nosić maseczki niech nosi równie skuteczną przyłbicę. Rok zajęło „profesorom” zrozumienie, że przyłbicy tak się wirus boi, jak tygrys zająca i po burzliwych akcjach propagandowych przyszła nowa prawda etapu. Maski wprowadzono wszędzie i dla wszystkich, z wyjątkiem osób z chorobami psychicznymi. Tak mniej więcej wygląda historia obłędu w wykonaniu idiotów i pospolitych morderców, ale to wszystko nie odpowiada na pytanie co spowodowało tę niespodziewaną zmianę w rozporządzeniu i nie wyjaśnia też obawy przed odpowiedzialnością.

Musiało się stać coś, co autentycznie przeraziło zbrodniarzy z Ministerstwa Śmierci i widzę tu dwukierunkowy strach, plus budowanie alibi, jak zawsze. Po rozmowach z „lekarzami” pewnie doszło do tych pustych łbów, że coraz więcej ludzi zgłasza się z problemami związanymi z noszeniem kagańców, bo to zwyczajnie nie są żarty, zwłaszcza dla osób z wymienionymi chorobami. Wiadomo, że oficjalnie nikt tego nie przyzna, ale zupełnie inaczej wyglądają rozmowy w zamkniętym gronie niż te wypluwane przez Niedzielskiego monotonne tyrady. Nie strach przed tym, że ludzie będą umierać, ale strach przed tym, że duszący się pacjenci zajmą „łóżka kowidowe”, zdecydował o zmianie „strategii”, . Drugi kierunek jest równie ważny, a dla nas maluczkich kluczowy. Dłużej nie da się udawać, że Naród nadal kocha lekarzy, ministrów i wszystkich, którzy „pandemię” stawiają jako problem numer jeden. Internet całkowicie zmienił proporcje reakcji na kolejne decyzje o obostrzeniach. Rok temu ponad 95% biło brawa na balkonach, 5% uchodziło za kompletnych wariatów. Byłoby przesadą, gdyby te proporcje odwrócić, ale z pewnością większość w tej chwili nie oszczędza słów i reaguje impulsywnie na każdy komunikat ze strony Ministerstwa Śmierci i wyznawców „pandemii”.

Został jeszcze jeden aspekt, nieodzowne alibi. Na czym miałby to w tym przypadku polegać? Socjopata Niedzielski z psychopatą Andrusieiwczem już o tym powiedzieli. Będziemy obserwować reakcje społeczne i natychmiast zdecydujemy o ponownym duszeniu Polaków, jeśli przepis będzie nadużywany. Od pierwszego dnia każdy „wzrost fali” tłumaczą nieodpowiedzialnym zachowaniem Polaków i teraz, gdy zaczęli nowy odcinek „zabawy” potrzebują takiej furtki. Najważniejsze w tym wszystkim jest jednak to, abyśmy się trzymali swojego kierunku. Dla tych morderców, socjopatów i psychopatów z Ministerstwa Śmierci, a także dla wyznawców „pandemii” z zapędami ormowskimi, żadnej litości! Oni się mają czuć tak, jakby od jednego wypowiedzianego słowa zależało ich życie, jeśli ich nie uciszymy, będą nas dalej mordować i prześladować.



Niestety wszystkie diagnozy się sprawdziły – Ministerstwo Śmierci z Bergamo


Rok to wystarczająco dużo czasu, aby wyciągnąć wnioski, zwłaszcza z takich zjawisk i okoliczności, które od wieków były banałami. Tymczasem po roku „eksperci” i „naukowcy” chodzą do mediów z nowymi rewelacjami, jak to wczoraj zrobił niejaki Duszyński prezes PAN. Niepiśmienny profesor oddalił stary refren „testujemy, testujemy, testujemy”. Opowiadał te brednie dokładnie w tej samej chwili, gdy przetestowana od deski do deski Słowacja biega po całym świecie i prosi o pomoc. Cała armia pozostałych „geniuszów” powtarza inną mantrę o pełnej izolacji. Tłem dla tych zbrodniczych bzdur jest ta sama Słowacja, w której nie wyjdzie się z domu bez negatywnego testu albo Czechy z godziną policyjną i wszystkie pozostałe kraje z najwyższą liczbą przypadków i śmiertelności, objęte lockdownem. I jeszcze trzeci refren, z budowaniem szpitali „kowidowych” i oddziałów „kowidowych”, co doprowadziło do całkowitego paraliżu i tak konającej „służby zdrowia”.

Wnioski? Trzy zasadnicze, wynikające wprost z powyższych mantr. Zabijają: testy, lockdown, patologia w służbie zdrowia. Co zrobiło Ministerstwo Śmierci? Wypełniło punkt po punkcie z pełną gorliwością. Polska najlepiej przechodziła przez „pandemię”, gdy wykonywano po 1000 testów dziennie, nie było żadnych dodatkowych stawek za zlecenia i „opiekę” nad „pacjentem kowidowym” i gdy nie zamykano galerii z lasami, bo Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski musieli się wycałować z tłumem. Takie są fakty, twarde dane, których nie da się zakrzyczeć żadną propagandą, ale poza propagandą nic Ministerstwu Śmierci nie pozostało, w przeciwnym razie musieliby się sami zawieźć prosto do więzienia, z pominięciem prokuratury i sądu. Mając do dyspozycji wiedzę i doświadczenia wielu krajów popełniających najgorsze błędy skutkujące tragedią, tchórzliwi i pozbawieni jakiegokolwiek myślenia politycy z „ekspertami”, poszli krok w krok najgorszą z możliwych dróg. Dlaczego? Nie dlaczego, ale po co! Poszli po alibi, przecież „cały świat tak robi”! Po pierwsze nie cały świat tylko kilku tłustych cwaniaków pociąga za sznureczki marionetek, które posadzili na politycznych stołkach, po drugie rozsądna i odważna część świata robi dokładnie przeciwnie, od Chin przez Skandynawię, aż po Teksas.

Dodatkowym problemem Ministerstwa Śmierci i tragedią całego narodu, jest polska specyfika polityczna i „elitarna”. W dniu, w którym ten kompletny idiota Niedzielski postanowił zachęcić lekarzy do wykonywania swoich obowiązków i dołożył im po 100% za wykonanie jednej konkretnej usługi medycznej, dla każdego myślącego człowieka było jasne, że dojdzie do tragedii. Znając to środowisko, przeżarte korupcją i patologią od lat, było bardzo łatwo przewidzieć, że niczym innym nie będą chcieli się zajmować i co więcej każde kichnięcie będą na siłę przypisywać do „pandemii”, bo zwyczajnie na tym najlepiej zarabiają. Jakby tego było mało, to jeszcze Niedzielski pozwolił im siedzieć przed telewizorem, żreć pizzę i odbierać telefony od pacjentów. Raj na ziemi dla półbogów w kitlach i oni do szpitalnego piekła nie wrócą, a ponieważ takich degeneratów jest ponad 70% w tym zawodzie, to Niedzielski nie ma żadnego pola manewru. Personel medyczny to nie pomocnicy murarzy, tu się nie da z dnia na dzień wysłać telegramu za wschodnią granicę i zwerbować 100 000 Ukraińców. Jedynie wariant siłowy, czyli „wzięcie w kamasze” i odcięcie od prywatnych usług, dałby efekt, ale o tym zapomnijmy. Tchórzliwi politycy i zdegenerowani „lekarze” wzmogli „III falę”.

Z tej patologii ci durnie na czele ministerstw nie wyjdą, nie mają na to sił, rozumu i odwagi. Pozostało im jedynie budowanie wsi potiomkinowskich. Dziś błazen Dworczyk zrobił sobie konferencję przed drzwiami oddziału szpitalnego, gdzie po reżyserskim klapsie personel wchodził do środka, jak w najbardziej tandetnej operze mydlanej. Równolegle Morawiecki stał na tle pustego „szpitala polowego” i opowiadał, jak bardzo to potrzebna inwestycja, której nie zniszczy śmiech opozycji. Dajmy sobie spokój z Ministerstwem Śmierci i rządami PiS, musimy zadbać o siebie sami i modlić się, żeby nikt z bliskich ciężko nie zachorował.



Polacy bez PiS sobie poradzą, PiS bez Polaków nie istnieje


W zasadzie „wszystko w temacie”, jak mówi Internet i nie ma sensu niczego dodawać, ale niczym w szkole odpowiem i opowiem pełnym zdaniem. Rzetelna ocena polityczna tego, co się wokół nas dzieje, jako żywo przypomina rozgrywki piłkarskie. Podniecamy się meczami polskiej ligi kopanej, czasami naprawdę zdarzają się perełki, choćby ostatni mecz Zagłębia Lubin z Jagiellonią, a potem przyjeżdża do polski mistrz Estonii i wygrywa z mistrzem Polski dwa do jednego. Na polskim podwórku PiS był poza konkurencją, z którą się w tej chwili zrównał. Gdy się widziało w akcji PO, „Nowoczesną”, nie wspominając o postkomunistycznej lewicy, to nie było komo kibicować, tym bardziej, że wszyscy wymienieni strzelali do naszej bramki, innymi słowy robili we własne gniazdo.

Prawdziwy test jakości partii rządzącej przyszedł przy rozgrywkach międzynarodowych i tutaj z miejsca nastąpiła katastrofa, którą należy podzielić na dwie części. Dopóki premierem była Beta Szydło, ta „prosta baba od rosołu”, przynajmniej było widać, że PiS gryzie trawę. Oczywiście uruchomiono całą machinę unijną i szerzej europejską, z rozmaitymi komisjami weneckimi, ale to było jak mecz Widzewa z Juventusem. Po zmianie warty, na czele rządu stanął „światowiec” Morawiecki i zaczęła się wymiana, czy raczej próba wymiany koszulek, jak po niesławnym meczu Polski z Hiszpanią, gdzie przerżnęliśmy sześć do zera, a Hiszpanie z zażenowaniem patrzyli na Polaków, którzy po meczu próbowali, niczym nastoletni chłopcy, zdobyć koszulki swoich idoli. „Światowiec” miał zrobić furorę na salonach europejskich, bo według Kaczyńskiego jest graczem europejskiego formatu. Operacja wydawała się prosta, nawet drogich garniturów nie trzeba było kupować i uczyć jak się pałaszuje kawior w szampańskim sosie, wszystko niedawny bankier miał opanowane, poza jednym… Pojechał na jedno, drugie, trzecie, dziesiąte starcie na wyjeździe i za każdym razem zebrał baty. Wtedy zaczęło się „patriotyczne” śpiewanie „PiS nic się nie stało” i tak ten hymn „obozu patriotycznego” pobrzmiewa do dziś.

Przy tym wszystkim widzieliśmy i słyszeliśmy jeszcze te klasyczne bojowe wypowiedzi przedmeczowe: „nie mamy kompleksów”, „znamy swoją wartość”, „mamy w drużynie zawodników klasy światowej, to nas się przeciwnik ma bać”. A potem: „niestety nie udało się zrealizować założeń przedmeczowych” i tak przez kilka lat. W Polsce „nasza konstytucja jest nadrzędna”, w Strasburgu podpis pod obiorem „orzeczenia”, które stwierdza, że Polska ma robić, co jej każą. I tyle sobie z tym światowcem Morawieckim w roli kapitana pograliśmy. Jednak prawdziwa weryfikacja PiS–owskiej drużyny przyszła w czasie „pandemicznych” mistrzostw świata i tutaj z miejsca wysypał się worek z bramkami, w tym strzelonymi do własnej bramki. PiS okazał się partią na poziomie krajowych rozgrywek, mogą kopać się z Budką, czy Petru, ale już Jourovej nie podskoczą. Trzymaliśmy kciuki i kibicowaliśmy takiej drużynie, jaką mieliśmy, przecież nie będziemy kibicować Niemcom, ale oni nie tylko nie mają szans na wygraną, oni przegrywają w szatni i sprzedają mecze przed pierwszym gwizdkiem.

Taka jest brutalna prawda o „braku alternatywy”. Żadna drużyna z polski nie ma szans, a krajowe rozgrywki to igrzyska dla mas, bez najmniejszego znaczenia dla wyników europejskich i światowych. Kibicuje się swoim, czy jak kto woli Naszym, z takim PiS, z taką polityczna kopaniną i piłkarskim pokerem prawdziwy kibic nie chce mieć nic wspólnego. Miliony Polaków holowało tych kopaczy przez pięć lat, bez tego wsparcia w ogóle nie osiągnęliby nic, teraz polscy kibice masowo opuszczają trybuny, bo widzą, że wszystko jest wydrukowane przy zielonym stoliku, a PiS podpisuje kwity jak leci. Polacy przeżyli wieki bez PiS, PiS bez Polaków nie przeżyje jednego dnia. Niech sobie kopią szmaciankę przy trzepaku, poza ten poziomo już nie wyjdą, nie w tym sezonie, jedynie spadek do niższej ligi może przynieść jakieś otrzeźwienie, ale chyba też czas na wymianę trenera.


© MatkaKurka (Piotr Wielgucki)
10-12 marca 2021
źródło publikacji:
www.Kontrowersje.net





Ilustracja: z kolekcji „Pandemiczne debile 2020” © domena publiczna / Archiwum ITP²

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz