Ale czy to wszystko wiarygodne?
I kto w ogóle o to pyta?
Jak widać dookoła, nie za wiele osób zastanawia się nad wiarygodnością medialnego przekazu, choć daje się zauważyć tendencję wzrostową. O ile nie dziwi mnie to, że coraz mniej ludzi nie chce już wierzyć piewcom strasznej pandemii, o tyle nieodmiennie zaskakuje mnie zaangażowanie tych, którzy wierzą im, wykonują ich bezprawne nakazy, a do zakazów stosują się z pasją wartą, w rzeczy samej, prawdziwej pandemii. Jak udało się ich aż tak oszukać, zmanipulować, ogłupić? Wydaje mi się, że sekret polega na tym, że rząd wie, do kogo mówi i ostrożnie dobiera treść oraz sposób komunikacji. Nie przekazuje informacji jakimś konkretnym osobom, które mogłyby zadać pytanie lub zgłosić wątpliwość. Nie wskazuje podstaw dla twierdzeń, które wygłasza i wie, że może sobie na to pozwolić. Nie udowadnia swoich tez, ani nie stara się zadośćuczynić wymogom prawdy. Rząd nie zamierza nikogo przekonywać. Chce narzucić swoją wolę. Rząd wie, że mówi do tłumu i wygląda na to, że dobrze zna jego cechy, wykorzystując tę wiedzę z morderczą skutecznością.
Jeśli o tłumie mowa, to żeby przyjrzeć się tematowi nieco bliżej, warto sięgnąć po klasyczną pozycję Gustawa Le Bona „Psychologia tłumu”. W książce, wydanej po raz pierwszy u schyłku XIX wieku, autor snuje bardzo ciekawe rozważania na temat charakteru zjawiska zwanego tłumem. Tłum istniał od dawna, jednak dopiero niedawno zdobył decydujący wpływ na rządy. Tym wyraźniejsze jest to w naszych czasach, kiedy ta anomalia została usankcjonowana pod hasłami demokracji, równości, narodu – suwerena, głosowań powszechnych i przekonania, że większość ma rację. Ciekawe, że ten ostatni punkt, nie działa to na demokratyczną opozycję wobec wybranego przez większość rządu.
Od marca tego roku karmieni jesteśmy ogromną ilością przekazów, które, jak się wydaje, mają spełnić jeden podstawowy cel: wbić ich odbiorcom do głów wersję wydarzeń, jaką wybrali ci, którzy sterują mediami. Nie chodzi tym medialnym magikom tylko o poinformowanie odbiorców o pewnej sytuacji. Nie chodzi im również o pomoc w wyrobieniu sobie odpowiedniego zdania na dany temat. Chodzi tylko i aż o zaprogramowanie odbiorcy przekazu medialnego. Odpowiedzialni za to wiedzą, jak pisze Le Bon, że
wnikając w psychologię tłumów, przekonujemy się, że ustawy i instytucje wywierają zbyt mały na nie wpływ i że tłum nie posiada zdolności do wytworzenia sobie własnych poglądów, lecz przyjmuje za swoje te, które zostały mu narzucone. Sucha litera prawa nie potrafi pokierować tłumem. Może go tylko porwać oddziaływanie na wrażliwość jego duszy.[1]
W ciągu ostatniego roku, rząd używał konferencji prasowych do tworzenia prawa. Nie jest to chyba najlepszy sposób na regulowanie praw i obowiązków obywateli, nieprawdaż? Większość z nich jednak, nie zwróciła na to uwagi. Są zaprogramowani na posłuch wobec władzy i na tyle nieświadomi, że nie wnikają zbytnio w to, jak można, zgodnie z obowiązującym prawem, ograniczyć ich prawa czy rozszerzyć obowiązki. Zarządzający Polską dobrze rozumieją, że przemawiają do nieświadomych mas, które do swojej masowości się przyzwyczaiły, polubiły ją i nie widzą powodu dla którego miałyby z niej rezygnować. Wszystko jest dziś masowe. Masowi są też ludzie. Każdy z nich wyjątkowy tak bardzo, że aż rozpływa się w tłumie, niezależny od wszystkich poza tymi, którzy chcą mieć na niego wpływ i ważny tak dalece, że aż zapomniany przez każdego, kto ma jakieś znaczenie. W takiej masie, w tłumie „(…)zacierają się umysłowe właściwości jednostek oraz ich indywidualności.”[2] Trudno w takim układzie liczyć na jednostki wybitne. Tłum nie jest środowiskiem, w którym mogą one skutecznie działać. Osoby polegające na rozumie i szukające prawdy, nie chcą poddać się opiniom powierzchownym, nawet okraszonym dla niepoznaki tytułem „profesora” lub „eksperta” i szukają odpowiedzi na nurtujące ich pytania. To zachowanie nieznane tłumowi.
Codzienne konferencje prasowe premiera i ministra zdrowia sprawiły, że tłum dostał to, co lubi najbardziej: bezkształtną papkę informacyjną, gotową do wchłonięcia. Tłum tylko na to czeka, bo jak pisze Le Bon:
Tłum na ogół zajmuje pozycję wyczekującej uwagi, co w nadzwyczajny sposób ułatwia sugestię. Jak zaraza rozchodzi się pierwsza lepsza ujęta w słowa sugestia, opanowuje wszystkie umysły, nadaje im pewien kierunek, każe im dążyć do jak najszybszego urzeczywistnienia panujących w danym momencie idei. Nie ma wtedy znaczenia, czy chodzi o podpalenie pałacu, czy o wielkie poświęcenie, gdyż każdej myśli poddaje się tłum z jednakową łatwością. Zależy to tylko od rodzaju podniety, a nie – jak u jednostki – od stosunku, jaki zachodzi po między mającym się dokonać czynem a nakazem rozumu, który jest w stanie nie dopuścić do jego urzeczywistnienia.[3]
Może ktoś by się zastanawiał, dlaczego tak wielu ludzi wierzy w to, że maseczki ochronią ich przed wirusem lub że zdezynfekowanie dłoni przed wejściem do sklepu pomoże walczyć z pandemią? „Nie istnieją dla niego [tłumu] rzeczy nieprawdopodobne, dzięki czemu mogą się wśród niego szerzyć legendy i opowiadania najbardziej fantastyczne.”[4] Pasuje jak ulał do naszej obecnej sytuacji. Wszystko wchodzi, jak w masło; każdy absurd znajduje uznanie. Nowa mutacja wirusa, maseczka lub szalik pomogą, lepiej dezynfekować niż zachować naturalną florę bakteryjną, grypa nie musi istnieć, skoro mamy coś lepszego, nowego i z zagranicy…
„Tłum myśli obrazami, a jeden obraz wywołuje u niego szereg nowych obrazów, nie łączących się logicznie z pierwszym.”[5] Konferencje prasowe, podające rytm w którym niszczy się polskie społeczeństwo, gospodarkę i zabija się starych i słabych są dobrze przygotowane. Mamy tłumaczenie na język migowy, poważne miny, mieliśmy nawet worki pod oczami, mające pokazywać jakim trudom muszą sprostać nasi dobrzy nadzorcy, aby porządnie wykonać swoją robotę. Na prawie każdej konferencji mamy też kolorowe i proste grafiki. Nie da się ich pominąć czy nie zauważyć. A błyskotliwej kariery kuleczki z rogami we wszystkich kolorach i odmianach, czasem nawet animowanej, można tylko pozazdrościć. Stanie się ona symbolem tego czasu.
„Kojarzenie rzeczy zupełnie niepodobnych, połączonych tylko pozornymi więzami natychmiastowe uogólnianie poszczególnych wypadków – oto, co charakteryzuje rozumowanie tłumów.”[6] Z tego rodzaju reakcjami mamy do czynienia w wielu elementach teatrzyku pandemicznego. Maseczki, to dobry przykład. Przecież noszą je chirurdzy podczas operacji, tak czy nie? Więc i nam nie tylko nie zaszkodzą, ale i pomogą, pomimo słów (wspominając tylko tych popularniejszych) prof. Guta czy prof. Szumowskiego, że jednak nie pomogą… „Takim też rozumowaniem muszą posługiwać się ci, którzy chcą wszczepić w tłum pewne poglądy, bo inaczej nie zdobędą na niego wpływu.”[7] Czy gdyby nie zrozumiał tego premier i jego ludzie, mogliby tak łatwo wywołać paniczną reakcję społeczeństwa? Czy udałoby im się oszukać tak wielu? Nie sądzę. Gdyby minister zdrowia wyszedł przed kamery i z kartki odczytał szereg danych, obliczeń, przytoczył wyniki badań, podał odnośniki i zakończył litanią nazwisk profesorów, którzy mu doradzają, nikt nie zwróciłby na to uwagi, a po 2 minutach słuchania nie byłoby już więcej ani zainteresowanych tym, co ma do powiedzenia minister, ani przerażonych chorobą. W końcu „rozumowanie według zasad logiki byłoby dla tłumu czymś obcym i niezrozumiałym”[8] – to fakt. Lepiej powiedzieć, że ten, kto nie nosi maseczki dybie na życie dziadków lub że danego dnia zmarło 500 osób, nie dodając w jakim wieku czy stanie zdrowia, ani że statystycznie każdego dnia umiera w Polsce około 1100 osób. Dla dobrego wrażenia, jak przystało na patriotyczny rząd, można rzucić: szczepienie to patriotyczny obowiązek! I zadać szyku!
Wiedząc to wszystko, musimy stwierdzić raz jeszcze, że przemawiający do nas z telewizora, dobrze wiedzą, do kogo mówią.
Zgłębiając mowy, które wywary wielki wpływ na słuchaczy, możemy dziwić się słabości ich rozumowania; nie wolno jednak zapominać o tym, że przemówienie nie jest przeznaczone na lekturę ludzi uczonych, ale na porwanie słuchających. Mówca znający duszę tłumu potrafi za pomocą kilku zdań opanować silniej tłum aniżeli olbrzymie tomy napisanych mów, których argumentacja nie popada w zatarg z prawami logiki.[9]
Czy to coś niezwykłego, że to nie przemówienia Grzegorza Brauna porywają tłum? Nie zdziwiłbym się, gdyby widok Brauna wywoływał wśród większości słuchaczy tryb uśpienia, który automatycznie wyłącza się, gdy na ekranie pojawi się ktoś „rozsądny”, krzycząc, że niezaszczepionych należy usunąć ze społeczeństwa, bo są niebezpieczni dla naszych dziadków.
Rząd, jak zdążyliśmy zauważyć, nie zwraca uwagi na społeczeństwo. Premier wychodzi na konferencję. Robi poważną minę i duka, co mu tam wcześniej przygotowano. Po tym, jakby nigdy nic, jakby nie zniszczył tym komuś życia, biznesu, jakby nie zabił tym kolejnych ludzi czekających w karetkach pod szpitalami, wychodzi. Zupełnie nic więcej go nie interesuje. Ani zdanie opozycji, ani możliwe inne warianty, ani konsekwencje jego słów. Premier przechodzi do działania i nie zamierza poświęcać uwagi prośbom, ani groźbom. Ani dowodom, ani przesłankom, z których wynika coś zupełnie przeciwnego, do jego wniosków. On dobrze wie, że nie może się zawahać.
Tylko sąd narzucony tłumowi znajdzie u niego uznanie, nigdy zaś sąd będący wynikiem skrupulatnych badań i roztrząsań. Pewne opinie jedynie dlatego zbyt szybko się rozpowszechniają, że większość ludzi woli bez dowodu przyjąć gotowy już sąd od drugich, aniżeli zastanawiać się i formułować własny sąd.[10]
Premier nie daje miejsca na sąd własny. Nie ma czasu – czeka problem do rozwiązania, pandemia do pokonania, interes do zrobienia. Nie ma czasu, bo jeszcze ktoś pomyśli i będzie kłopot.
„Wiemy, że przedstawienia teatralne mają wielki wpływ na tłum, ponieważ dają obraz w formie najbardziej jasnej”[11]. Le Bon przytacza nawet anegdotę, według której pewnego razu trzeba było chronić przed tłumem aktora, grającego zdrajcę w jednej ze sztuk. Także Robert Cialdini, autor popularnych książek o wywieraniu wpływu, opowiadał o problemach telewizyjnych prezenterów prognozy pogody z powodu pogróżek, które dostawali. Miano im za złe niesprzyjającą aurę[12]. Czy nie mamy dziś do czynienia z tym samym, przeniesionym na grunt całego społeczeństwa? Ilu z nas spotkało się ze słownymi atakami za brak maseczki, za brak odpowiedzialności, za roznoszenie śmierci? W oczach tłumu fikcja zlewa się w niepokojący sposób z rzeczywistością.
W rzeczy samej, wymysły jednych, mogą stać się poważnym problemem drugich. „Urojenie działa na tłum z nie mniejszą siłą niż rzeczywistość. Tłum ma wyraźną skłonność do mieszania tych sprzecznych rzeczy”[13]. Nie tylko kłamstwo po tysiąckroć powtórzone zaczyna funkcjonować jako prawda. Podobne właściwości nadaje kłamstwu, wygłaszający je autorytet, kontekst i poziom ogłupienia społeczeństwa. Poziom jego „ztłumienia”.
Wielokrotnie słyszałem w kontekście obostrzeń, wypowiedzi w stylu: takie są zasady, tak trzeba, z pewnością mają powody, żeby tak robić, ufam że zastosują odpowiednie badania, aby zapewnić bezpieczeństwo szczepionki itd. Ich autorom zależało na wierze w słowa głosicieli pandemii. A gdzie wołanie o wolność, prawa, sprawiedliwość? Czyżby ta grana tyle razy płyta na dobre zdarła się na marszach lewactwa?
Niektóre słowa z powodu zbyt częstego używania stają się zanadto powszednie i tracą swoją moc. Zamieniają się w puste dźwięki, a jedynym pożytkiem z nich płynącym jest tylko uwalnianie od myślenia tego, kto ich używa. Kilka zdań, haseł i frazesów wbitych w głowę w młodości wystarczy, by przejść przez życie bez najmniejszego zastanawiania się.[14]
Jaki sens ma więc mówienie o wolności, o prawie, o Konstytucji jeśli i tak mało komu na tym zależy. Gdy wskazywałem na bezprawność obostrzeń, powiedziano mi kiedyś coś w stylu: zdychaj w zgodzie z Konstytucją, tylko innym daj żyć. Jaki jest sens mówić o Bogu, który ma moc nad wszystkim, jeśli pozwoliliśmy, żeby Jego nieubłaganą omnipotencję wykiwał mały wirus? Czy można teraz wrócić do kościoła i powiedzieć kazanie o Opatrzności Bożej? Chyba lepiej rozdać nielicznym uczestnikom nabożeństwa maseczki i zdezynfekować ręce. To ponoć pomaga, a Bóg? Kto wie? Lepiej nie próbować. Zdrowie jest najważniejsze? Na to wygląda. Chęć spełnienia najczęstszego życzenia Polaków, stała się koszmarem, który wygonił ludzi z kościołów, owinął im usta szmatą, a oczy napełnił strachem. Doprowadził do zachowań, które jeszcze niedawno widzieliśmy u ludzi, którzy chwilę wcześniej o jeden raz za dużo usłyszeli: „na zdrowie!”.
Jakkolwiek beznadziejnie nie wyglądałaby nasza sytuacja, mamy jeszcze szansę. Czas działa na niekorzyść tych, którzy nas zniewolili. W tłumie zawsze znajdą się jednostki siejące ferment, a propaganda, choćby nie wiadomo jak dobra, nie uniknie błędów. Są to pęknięcia w betonowej ścianie zła, na której byśmy się niechybnie roztrzaskali, gdyby nie pomoc z góry. Im dłużej trwa fałsz medialny wokół skutków lock downu, tym więcej osób dostrzega , że prawda nie leży we wbijanych im do głów hasłach. Kiedy masa krytyczna zostanie przekroczona, nie pozostanie nic innego jak zakończyć tę hucpę. Choć niektórzy wieszczą użycie przez rządy przymusu siłowego, nie jest to, w mojej ocenie, prawdopodobny scenariusz. Jeśli restrykcje i ich społeczne konsekwencje przekroczą pewną granicę, może dojść do rozruchów na skalę, która nie da się opanować. Wydarzenia mogą przybrać postać, której nikt nie będzie w stanie przewidzieć, ani kontrolować. A to nie o to chodzi autorom obecnej tragedii. Podobnych rozważań nie da się jednak zakończyć akcentem pozytywnym. Tłum pozostanie tłumem i nawet, jeśli wystarczająco dużo osób ocknie się ze śpiączki wirusowej, to nie wystarczy ich do zmiany sytuacji politycznej w drodze wyborów. Wpadniemy z deszczu pod rynnę, jak już wcześniej bywało. Rzekoma zmiana na scenie politycznej będzie tylko zmianą nazw. Plugawa treść pozostanie. Wygląda na to, że Polacy znów nie poradzą sobie bez cudu nad Wisłą. Oby nastąpił jak najszybciej.
[1] Le Bon, G. Psychologia tłumu, Kęty 2019, s. 14.
[2] Op. cit., s. 18.
[3] Op. cit., s. 23.
[4] Op. cit.
[5] Op. cit..
[6] Op. cit., s. 35.
[7] Le Bon, s. 35.
[8] Op. cit.
[9] Op. cit.
[10] Op. cit.
[11] Op. cit., s. 36.
[12] Cialdini, R. B., Wywieranie wpływu na ludzi. Gdańsk 2015, s. 209.
[13] Le Bon, s. 36.
[14] Op. cit., s. 51.
Ilustracja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz