WIADOMOŚCI BEZ ZAPRZAŃCÓW: (żadnych GWien, TVNienawiść itd)

OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.

O nędzy opozycji w Polsce, albo nasz problem polityczny

To, co rzuca się w oczy w dzisiejszej Polsce, to nędza obecnej opozycji parlamentarnej. Nędza tak wielka, że narzuca się fundamentalne pytanie: czy tzw. opozycja totalna to naprawdę „opozycja polityczna” – czy coś zupełnie innego?

Partia (czy koalicja partyjna) nazywająca się „opozycją polityczna” powinna zawierać przynajmniej dwa elementy: członków i program. Dla partii, która nie ma programu, a ma tylko „członków”, właściwsza jest nazwa – sitwa? Siuchta? Koteria?... Tymczasem wszystkie tzw. partie należące do „opozycji totalnej” żadnego programu nie mają, ani wzięte z osobna, ani en bloc. Postulatów „aborcji na życzenie” nie można nawet nazwać elementem programu politycznego: to, owszem, element demoralizowania młodzieży, ale nie polityki państwowej: zabójstwa poczętych dzieci to, owszem, element przestępczości – zagadnienie kryminalne, nie – polityczne. Postulat likwidacji telewizji państwowej nie jest także postulatem z zakresu polityki państwowej: to z kolei element walki o przywrócenie cenzury, a cenzura potrzebna jest polityce państwowej jak piąta noga psu. Cenzura natomiast potrzebna jest każdej sitwie i siuchcie, pretendującej do władzy. Ocenzurowanie prezydenta USA przez sitwę prywatnych potentatów internetowych pokazuje dobitnie, że potrzebny jest państwowy kanał komunikacyjny rządu (każdego rządu) z obywatelami. Inna to rzecz, czy potrzebna jest do tego aż potężna „telewizja państwowa”, czy wystarczyłaby rządowa stacja informacyjno-publicystyczna (propagandowa, w znaczeniu: uzasadniania decyzji rządowych). W Polsce temat ten ma zresztą wymiar szerszy i głębszy wskutek owładnięcia mediami – po roku 1989 - przez postkomunistyczną siuchtę i wskutek ich „prywatyzacji” wedle tandemu Mazowiecki-Balcerowicz. Możliwe są zresztą i inne rozwiązania: np. ustawowe zagwarantowanie w stacjach telewizyjnych ogólnokrajowych czasu antenowego dla rządu. W każdym razie najnowszy przykład z wzorcowej dotąd „amerykańskiej wolności słowa” jest ostrzeżeniem: siuchta prywatnych nadawców może skutecznie „wyłączać” rząd w kluczowych, ważnych dla państwa momentach, może narzucać cenzurę. Inna to rzecz, że w oparciu o 21 poprawkę do Konstytucji amerykańskiej każdy sąd mógłby skazać owe koncerny za gwałcenie wolności słowa; dlaczego żaden nie skazuje? To jest właśnie temat z zakresu polityki państwowej, podobnie jak w Polsce: tematem politycznym jest sprostytuowanie sie sądów i sposób ich naprawy, a nie aborcja, cenzura czy likwidowanie polskiej państwowości via Bruksela. Bo na przykład gdy chodzi o politykę zagraniczną – sitwa opozycyjna w Polsce podnosi potrzebę „większej integracji” z UE i większego podporządkowania Brukseli. Że chodzi nie o Brukselę, a o Berlin – wyłożyli to dobitnie Tusk i Sikorski. To pragnienie (życzenie?) trudno uznać za postulat z zakresu polityki państwowej: wszak zmierza on do postępowego ograniczenia i wreszcie likwidacji państwa polskiego wraz z jego polityką… Likwidacja własnego państwa jako …element polityki państwowej?

Nędza tzw. opozycji totalnej w Polsce skłania, by zadać pytanie: czy dążenie do likwidacji własnego państwa (więc i polityki państwowej) jest jeszcze jakąkolwiek „polityką państwową” – czy tylko charakterystycznym dla sitwy-siuchty ( która próbuje dyrygować wspólnotą rozbójniczą przeciwko narodowi polskiemu) usiłowaniem uzyskania „lepszej posady” u ewentualnego przyszłego, niemieckiego pracodawcy? Oczywiście- jeśli przyjąć bezgranicznie szeroką definicję „polityki państwowej” - to nic nie stoi na przeszkodzie, by referenta Wiśniewskiego, który podsrywa u szefa kolegę, uznać za polityka…

Jednak nędza tzw. totalnej opozycji w Polsce sama w sobie jest problemem politycznym: problemem politycznym nadmiaru demokracji, przerostu formy nad treścią. Ten przerost jest kosztowny – tak w wymiarze ekonomicznym, jak każdym innym, a w wymiarze obyczajowym aż nadto widoczny. Obyczaje nie powstają w drodze głosowania, ale w drodze długotrwałej praktyki. Zanim obyczaj nazywania „opozycją polityczną” sitw, siucht i koterii utrwali się – warto trudzić się, by zdusić w zarodku to wykluwanie się bękarta. To by dopiero byłaby pożądana aborcja!

Jest swoistym paradoksem naszej demokracji, że prawdziwą opozycją polityczną w parlamencie jest licząca zaledwie kilku posłów Konfederacja, podczas gdy dysponująca dobrze ponad stu głosami tzw. opozycja totalna nie jest opozycja polityczną, ale zbiorem sitw i siucht – nawet nie partyjnych, jeśli od partii wymagać programów…

I to jest nasz problem polityczny naszej demokracji: partie polityczne contra sitwy i siuchty demokratycznych przebierańców.

Historyk (Stanisław Cat-Mackiewicz) relacjonuje początek obrad Sejmu po zamachu majowym: „W dniu otwarcia przybył Piłsudski do nowego sejmu i zajął miejsce w loży ministerialnej. Komuniści zaczęli krzyczeć: „Faszysta! Faszysta!”, itd. Piłsudski powiedział dwa razy: „Panowie będziecie wyrzuceni z sali”, po czym weszła policja pod komenda Sławoja Składkowskiego i wyniosła posłów komunistycznych”.

Ci posłowie komunistyczni też nie byli opozycją polityczną, raczej agenturalną siuchtą.

„Najwyższy Czas” 5 marca 2021


© Marian Miszalski
5 marca 2021
źródło publikacji:
www.MarianMiszalski.pl





Ilustracja © Digitale Scriptor / tiny.cc/des

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz