WIADOMOŚCI BEZ ZAPRZAŃCÓW: (żadnych GWien, TVNienawiść itd)

OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.

Ustawki nad Sekwaną i nad Wisłą?

Emerytowana generalicja skrytykowała w alarmującym liście otwartym do prezydenta Francji dotychczasową politykę francuską, która odpowiedzialna jest za niepokojący stan państwa francuskiego, określany w liście jako „bliski wojnie domowej”! Poważna zastawka… Głównym sygnatariuszem listu do Macrona jest b. szef sztabu francuskiej armii, niedawno zdymisjonowany – generał Piotr de Villier, z bardzo starej francuskiej rodziny. Niepokojący stan państwa francuskiego trwa jednak od dość dawna: mniej więcej od 40 lat Front Narodowy przestrzega przed kumulującymi się w czasie skutkami neomarksizmu (politycznej poprawności), dominującego we francuskim establishmencie politycznym, zdominowanym z kolei przez nadsekwańską żydokomunę. Dlaczego ta generalicja nie zauważała problemu przez prawie pół wieku?…

Zajrzyjmy pod podszewkę.

Bratem generała Piotra de Villier jest Filip de Villier, polityk francuski niby konserwatywny. Zasłynął z krytyki rewolucji francuskiej i uroczystych obchodów dla upamiętnienia ludobójstwa, popełnionego przez rewolucjonistów w Wandei, skąd zresztą się wywodzi. Filip de Villier założył w 1994 roku partię polityczną Ruch dla Francji, z ramienia którego dwukrotnie (w roku 1995 i 2002) kandydował bez powodzenia na prezydenta Francji, z bardzo miernym rezultatem. Dlaczego jego partia nigdy nie poparła Frontu Narodowego, którego kandydatka, Marina Le Pen, przegrała I turę wyborów prezydenckich w 2017 roku niespełna 3 procentami głosów?… Dlaczego po zwycięstwie Sarkozy‘ego w I turze wyborów, w 2007 roku, Filip de Villier poparł tego „wesołka” w II turze?… Nie brakowało więc opinii, że Filip de Villier traktuje swój „konserwatyzm” jako łódeczkę, którą ostrożnie pływa po wzburzonych pianach polityki francuskiej by uszczknąć „coś i dla siebie” z polityki, ale bez większych ambicji politycznych.

Jest rzeczą dość powszechnie znaną, że w 1986 roku z inicjatywy żydowskiej Loży B’nai B’rith doszło we Francji do politycznej zmowy głównych sil politycznego establishmentu (Partia Republikańska, Partia Socjalistyczna, Zgromadzenie na Rzecz Republiki, Ruch Lewicowych Radykałów – więc towarzystwo bardzo rozmaite…), której celem po dziś (choć w innym roztasowaniu) jest blokowanie Frontu Narodowego wszędzie tam, gdzie ma szanse odnieść wyborczy sukces: czy to w wyborach prezydenckich, czy parlamentarnych, czy regionalnych czy lokalnych. Wszędzie tam, gdzie kandydat Frontu Narodowego ma szanse na zwycięstwo – pozostałe ugrupowania wysuwają wspólnego, uzgodnionego kandydata byle tylko zablokować kandydata Frontu Narodowego. W wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2012 roku Front Narodowy wygrał w I turze, zdobywając aż 24 mandaty, ale w drugie nie wprowadził ani jednego… Zmowa zadziałała i tym razem.

Dziwne więc i to, że bracia de Villier nie dostrzegali tej oczywistej i groźnej zmowy politycznej przez ponad 35 lat.

Chociaż przed dymisją generała Piotra de Villier dochodziło między nim a prezydentem Macronem do pyskówek – głównie na tle małego budżetu dla wojska – i chociaż list otwarty generalicji trafnie charakteryzuje sytuację wewnętrzną we Francji – za listem może kryć się kolejna ustawka polityczna, w których współczesne demokracje osiągają niebywała biegłość.

Bo jest mało prawdopodobne, by Macron wygrał kolejne wybory prezydenckie w przyszłym roku. Nawet namiętnie rozpolitykowani Francuzi orientują się już w politycznych wydmuszkach. W głównym nurcie politycznego establishmentu trudno zarazem znaleźć dziś kandydata na miarę wyzwania, jakie stwarza po-Macronowy bałagan społeczny „bliski wojnie domowej”. Wystrugać z banana nowego Macrona nie będzie łatwo… W takiej sytuacji Filip de Villier – gdyby zgłosił swą kandydaturę - może ze względu na swój oportunizm zostać zaakceptowany przez ów przegniły establishment, z zaciśnięciem zębów, jako ostatnia nadzieja przeciw kandydatce Frontu Narodowego, jaką będzie zapewne Marina Le Pen. A jeśli nie on – to może jego mniej kontrowwrsyjny brat generał, główny autor głośnego listu?... O takiej możliwości przebąkują już nawet niektórzy komentatorzy nad Sekwaną. Jednak skromne własne polityczne zaplecze braci de Villier nie rokowałoby silnej prezydentury, chociaż ta, we Francji, jest już bardzo silna z samej mocy prawa.

Tak się mają rzeczy nad Sekwaną, wskazujące na możliwość demokratycznej ustawki wyborczej, celem zablokowania rosnącej pod naporem wydarzeń popularności Frontu Narodowego. Czy i nad Wisłą nie jest rozważana pewna ustawka?

Oto nieoczekiwanie „drgnął” politycznie Bronisław hrabia Bul, którego żona („żonę miał taką, jakby sześć żon miał”) uzasadniała kiedyś treściwie jego kandydaturę na prezydenta: „Bronkowi się należy”… Hrabia Bul mianowicie przylgnął nieoczekiwanie do Komiśniaka-Kamasza i jego chłopów z Krakowskiego Przedmieścia: ci mają otrąbić go kandydatem na zwornika totalnej opozycji w wyborach prezydenckich? Tak być nie musi, ale tak być może: gdy szanse Tuska na „kandydata-zwornika” maleją z każdym jego ruchem politycznym, gdy Duda nie może kandydować po raz trzeci, a hrabia Bul może po raz drugi, gdy na rodzimej scenie politycznej totalna opozycja nie ma żadnej poważnej kandydatury, a kandydat zjednoczonej prawicy też nie jawi się jako oczywista oczywistość…

Wydaje się, że powściągliwy, czy tylko ostrożny, czy wreszcie kunktatorski albo oportunistyczny Filip de Villier, z arystokratycznej rodziny o 5-wiekowej tradycji, ojciec siedmiorga dzieci, z których dwie córki poszły do zakonu, brat generała Piotra de Villier, b. szefa sztabu francuskiej armii, byłby lepszym prezydentem dla Francji, niż hrabia Bul dla Polski.


© Marian Miszalski
7 maja 2021
źródło publikacji: „Ustawki nad Sekwaną”
www.MarianMiszalski.pl





Ilustracja © CC-BY-SA Guillaume Paumier / za: www.wikipedia.org

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz