Do 8 maja „pandemia” będzie w odwrocie i nawet Polacy przestaną umierać
Wczoraj miało dojść do 123 porozumienia i 34 podpisania umowy koalicyjnej pomiędzy PiS, „Porozumieniem Jarosława Gowina” i „Solidarną Polską”. Trwałość tych ustaleń można wycenić góra na dwa miesiące, co życie pokazuje od co najmniej roku, ale to wystarczy. Dlaczego? Na 8 maja zapowiedziano uroczyste otwarcie „Nowego ładu”, wprawdzie tutaj też mamy do czynienia z trzecim albo i piątym terminem, niemniej wiele znaków na niebie i ziemi wskazuje, że tym razem się uda. Przede wszystkim gwałtownie spadła liczba testów, to i musiała spaść liczba przypadków, komediowy scenariusz przerabiany od miesięcy. Po drugie okres jest wybitnie sprzyjający, bo sezon infekcyjny się kończy, a Polacy każde wyprowadzenie kozy przyjmą z entuzjazmem.
Jest rzeczą oczywistą, że Jarosław Kaczyński, dotąd zakopany w biurze na Nowogrodzkiej, nie wyjdzie na mównicę i nie wygłosił kolejnego projektu dla Polski, na tle płonących stosów z ciałami, jak to wczoraj pokazał Kurski. Równie pewne jest to, że musi spaść liczba zajętych respiratorów i przyjęć do szpitali w ogóle. Wszystkie te cudowne i ozdrowieńcze wydarzenia zostaną wytłumaczone na dwa sposoby: rząd podjął genialną strategie walki z „pandemią”, chociaż opozycja chciała doprowadzić do tragedii i fantastycznie zadziałał „Narodowy program szczepień”. Słowem 8 maja ma być porządek i optymizm, by po czerwonym dywanie do mównicy mógł dojść sam Jarosław Kaczyński, cały na biało. Tylko takie okoliczności i tło mają sens w kontekście „Nowego ładu”, który ma przecież dawać Polakom nadzieję, a nie ścigać po parkach za brak szmaty na twarzy. Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać? Niekoniecznie, wystarczy sobie przypomnieć kampanię prezydencką, aby zrozumieć jakie to jest proste. Zmniejszenie liczby testów to banał, otwarcie galerii i fryzjerów jeszcze prostsze, nawet ze szkołami pójdzie gładko, z tej prostej przyczyny, że wszyscy mają dość „nauczania zdalnego”.
Pozostanie jeden bardzo istotny „parametr”, mianowicie zatrważająca dzienna liczba zgonów. Nad tym „obóz patriotyczny” musi popracować mocniej, bo rzecz jasna tego w statystykach nie da się ukryć, ale za to da się przesunąć. W oceanie codziennych kłamstw ludzie zapominają o co się kiedyś toczyły wielkie „pandemiczne” boje, no i właśnie przypisywanie zgonów do „kowida” było jedną wielka wojną. W pierwszej fazie „pandemii” PiS liczył zgony po niemiecku, czyli zmarły praktycznie musiał być zdrów jak ryba z wyjątkiem najmodniejszej na świecie choroby i dopiero wtedy trafiał do „zgonów kowidowych”. Niedzielski, podobnie jak wiele innych rzeczy, wysadził tę metodologie w powietrze i odtąd zgony w Polsce są liczone po włosku, czyli ofiary śmiertelnych wypadków z pozytywnym testem, to „zgony kowidowe”. Czy z tego zestawiania wyłania się nie taka trudna do przeprowadzenia korekta? No tak, trzeba wrócić do metody niemieckiej i zacząć podawać po kilka, kilkanaście zgonów w zestawieniach „kowidowych”, natomiast całą resztę przesunąć do Urzędu Stanu Cywilnego. Patrząc na statystyki z ostatnich dni można odnieść wrażenie, że ten punkt programu już został wdrożony.
PiS i szczególnie Kaczyński traktują „pandemię” jako narzędzie polityczne i dla nich gwałtowna zmiana kierunku działań pod cele polityczne nie stanowi żadnego problemu. W telewizji Kurskiego zamiast płonących ciał w Indiach, co jest znaną od wieków tradycją hinduską, będą pokazywani ozdrowieńcy i zaszczepieni, którzy wyciskają po 130 kg na klatę. Szczęśliwi Polacy zaczną spacerować po sopockim molo i Giewoncie bez maseczek. Zadbane i pięknie ostrzyżone Polki ustawią się w kolejce do kosmetyczek, nie specjalnie dbając o dystans społeczny. Fantastycznie zbudowani Polacy będą żartować na siłowniach albo kibicować na otwartych stadionach. „Nowy ład” na plakatach i sloganach musi mieć przynajmniej kawałek „starej normalności”, w przeciwnym razie wszystko nie ma sensu. Teraz jest czas na marchewkę, a pod koniec sierpnia „nieodpowiedzialni Polacy” doprowadzą do IV fali.
„Dziennikarka” Urbana jako autorytet „prawych” i wiarygodne źródło „pandemiczne”
Piękna katastrofa? O gustach się nie dyskutuje, tym bardziej, że do wyboru są dwie wersje pięknej Renaty, tej z Photoshopa i tej na żywo, która zapewne pluje sobie teraz w brodę i pyta samą siebie po co poszła do Polsatu na rozmowę z Anną Siarkowską. Telewizyjny występ był katastrofą wizerunkową i to dosłownie, bo pani Acosta kolejny raz postanowiła udawać dwudziestoletnią szczupłą brunetkę, ale nijak się to miało do jej naturalnej urody wspomaganej botoxem. Wiadomo, że nie takie żałosne zabiegi powinny być tematem poważnych krytycznych rozważań, ale to nie krytycy, tylko Acosta robi sobie krzywdę i to tak wyraziście, że trudno wobec tej maskarady przejść obojętnie. Na nieszczęście Acosty nie była to jedyna i najważniejsza mistyfikacja zakończona bolesną porażką.
Autorytet „kowidowy” okazał się byłą „dziennikarką” w tygodniku „NIE” Jerzego Urbana, jednego z najbardziej prymitywnych kłamców okresu komunizmu. Tłumaczy to doskonale skąd się wziął kolejny pracodawca, również specjalista od najpodlejszej propagandy, niejaki Eryk Mistewicz, do niedawna guru Tuska i „obozu liberalnego”. W nowej odsłonie Mistewicz, podobnie jak Acosta, robi za nawróconego patriotę natchnionego Bogiem i Ojczyzną, naturalnie nie za darmo robi. O tym kim jest i była Acosta na antenie Polsatu poinformowała Anna Siarkowska, żeby było zabawniej jest to posłanka PiS-u. Jak widać w tej historii wszystko jest tak złośliwe i dobitne, jak to tylko możliwe albo i niemożliwe. Co teraz? Jak żyć? Póki co „prawi” udają, że ich nie ma na kontach Twittera albo nie dostrzegają jednego z bardziej gorących tematów w Internecie. W sumie nie ma się czemu dziwić, skoro się okazało, że „kowidowe” przekazy dnia klepała pracownica Urbana, aby się przeciwstawić „antypandemicznej propagandzie”. Ponownie można się tylko szeroko uśmiechnąć albo zapłakać, zależy jaki punkt wyjścia przyjmiemy.
Trudno o bardziej dobitną symbolikę upadku z jednej strony i demaskacji całej tej inżynierii społecznej ze strony drugiej. Ludzi przyzwoitych usiłujących zwracać uwagę na paranoję „pandemiczną”, „dziennikarka” Urbana razem z bezrozumnym stadem „prawych”, prześladowali i poniżali przez ponad rok. Telewizja narodowa zrobiła z niej autorytet i używała jako maczugi na „płaskoziemców” i, znów będzie śmiesznie, ruskich agentów. Gdy to zwarzone mleko się rozlało, jak na „dziennikarkę” Urbana przystało, Acosta zaczęła naśladować konferencje prasowe swojego byłego chlebodawcy, który „zasłynął” jako rzecznik rządu z czasu stanu wojennego. Podstawowe prawo marketingu mówi, że jak dasz ciała, to natychmiast zmień temat, ale Renata Acosta, ulubienica „prawych” i wręcz bogini od prawdy objawionej „kowidowo”, nie zna żadnych zasad ani PR–owych, ani moralnych, ani logicznych. Cała ta ignorancja i deficyty razem wzięte odprowadziły do spektakularnej kompromitacji. „Wiarygodna” Acosta najpierw usunęła swoje publiczne oświadczenia, w których sama przyznała, że była zatrudniona w tygodniku „NIE” Jerzego Urbana, by potem postraszyć posłankę PiS sądem.
Czego w tej historii pełnej obrzydliwości i marnych reputacji jeszcze brakuje? Człowiekowi rozumnemu nie tylko niczego nie brakuje, ale można by z tego zrobić dziesięć przygnębiających opowieści z morałem. Pamiętać jednak należy, że mamy do czynienia nie tylko z jedną pracownicą Urbana, ale całą rzeszą „prawych”, „obozem patriotycznym” i „mediami narodowymi” dlatego też to wcale nie musi być koniec degrengolady. Jakoś nietrudno mi sobie wyobrazić, że PiS wyrzuca z klubu „foliarę” Siarkowską, za powielanie „narracji kremla”, a „dziennikarka” Urbana Renata Acosta trafia do TVP Info i ku uciesze „prawych” jedzie po lewactwie w nowym „Warto rozmawiać”. Puenta wydaja się drastyczna, ale nie takie rzeczy działy się w „obozie patriotycznym”, które potem „narodowe media” pokazały „prawym”, jako najwyższe wartości i nawiązanie do „żołnierzy niezłomnych”. Jeśli tylko odpowiednie gremium podejmie odpowiednie decyzje, cała operacja pod kryptonimem „Nowy Urbanowski Ład” bez problemu zostanie wdrożona i w grupie docelowej odniesie pełen sukces.
Ilustracja © brak informacji / za: www.kontrowersje.net
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz