Upiory na strychu
Panuje powszechna opinia, że w czasach saskich nastąpił w Polsce upadek nauki i literatury. Sztuki może nie, bo polscy mecenasi mogli sobie wynajmować architektów i artystów z krajów, w których czasów saskich nie było. To jednak byli cudzoziemcy, więc wypada postawić pytanie, gdzie się objawiały twórcze możliwości ówczesnych Polaków, skoro ani nauka, ani literatura…? Mogły oczywiście objawiać się w używaniu życia, o czym podobno świadczyło porzekadło, że „za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa”, które ma podobno potępiać panujące wówczas obżarstwo i pijaństwo. Jednak Stanisław Cat-Mackiewicz twierdzi coś odwrotnego – że to porzekadło odzwierciedlało panujący podówczas dobrobyt i to nie tylko w stanie szlacheckim, ale nawet chłopskim, na dowód czego cytuje porzekadło białoruskie: „za Sasa było chleba i miasa; nastau Poniatowski, uż chleb nie takouski”. Dodatkowymi poszlakami wskazującymi na ten dobrobyt, było na przykład porzekadło, że „co Polak w dzień przepije, Niemca majątek stanowi”. Ciekawe, że skoro wszyscy byli najedzeni i napici, jakoś nie chciało im się wspinać na wyżyny Wiedzy, ani na wyżyny Parnasu. Podobnie zresztą jest i teraz, bo powiedzmy sobie otwarcie i szczerze: po co odbywać karkołomną wspinaczkę na wyżyny Parnasu, kiedy wystarczy przekonać urzędników dysponujących pieniędzmi „na kulturę” i już nic nie trzeba robić a zwłaszcza – nie trzeba dostosowywać się do oczekiwań publiczności. Tak podobno było i za komuny, o czym świadczy wierszyk Gałczyńskiego o słowikach, którzy jeden przed drugiego tłoczyli się, gdy Księżyc wypłacał honoraria. Na ich widok Księżyc ze zdziwieniem pytał: „niby za jakie pieśni”, na co oni: „my śpiewać nie umiemy lecz geniusze jesteśmy”. I wszystko jasne. W koszmarnych czasach sanacji było inaczej; kiedy filharmonicy przyszli do premiera Felicjana Sławoja Składkowskiego po jakieś fundusze, ten w krótkich, żołnierskich słowach zakomunikował im: „nam wystarczą orkiestry wojskowe!” Ciekawe, że właśnie wtedy pozbawiona państwowej opieki literatura osiągnęła nie tylko wysoki poziom, ale i niebywałą obfitość, której okruszkami polski czytelnik pożywia się do dzisiaj. Dzisiaj, bez wyłożenia 700 tysięcy złotych podatkowych pieniędzy – czy ktokolwiek zadałby sobie trud tłumaczenia płodów pani Olgi Tokarczuk na języki obce? Podobnie sztuka estradowa. Wtedy kabaretowa publiczność zaśmiewała się do łez z wyrafinowanych dowcipów, a dzisiaj śmieją się telewizyjni kabareciarze, podczas gdy publiczność siedzi ponura, nie bez powodu podejrzewając, że ci pracownicy przemysłu rozrywkowego kpią sobie właśnie z niej. Żeby postawić kropkę nas „i”, warto przypomnieć, że niebywała eksplozja polskiego ducha nastąpiła w wieku XIX, kiedy nie tylko nie było państwa polskiego, które mogłoby się twórcami opiekować, ale nawet gorzej – bo władze państw zaborczych utrzymywały czujną cenzurę. Mimo to jednak, zarówno w warunkach emigracyjnych, jak i pod zaborami, powstały arcydzieła literatury, które I dzisiaj wzruszają czytelnika – oczywiście nie każdego, bo takiego, co to lubi popić, po(g)ruchać i radia posłuchać nic nie wzruszy – oczywiście poza „piekłem kobiet”, którym reżym zabrania ćwiartowania własnych dzieci, no i zmianami złowrogiego klimatu.
Wracając do pytania, w czym w takiej sytuacji uzewnętrzniał się intelektualny potencjał ówczesnych Polaków, bylibyśmy w nielada kłopocie, gdyby nie pewien przypadek. Oto Adam Grzymała-Siedlecki, jeszcze przed pierwszą wojną, pojechał ze swoim przyjacielem- malarzem w odwiedziny do zaprzyjaźnionego dworu gdzieś na dalekich Kresach. Ponieważ gospodyni upodobała sobie raczej w malarzu, to Grzymałę-Siedleckiego wysłała na strych, gdzie podobno było mnóstwo rozmaitych szpargałów, które go, jako literata, mogły zainteresować. I rzeczywiście; gdy już zdjął zbutwiałą od deszczu pierwszą warstwę ze stosu papierzysk, oczom jego ukazały się akta sądowe, w których były zapisane ówczesne procesy. Ich lektura zmusiła go do zmiany poglądu na poziom ówczesnej polskiej palestry. Dotychczas wydawało mu się, że to byli pełzający po ziemi krętacze, tymczasem okazało się, że była to grupa o wysokim poziomie intelektualnym i z gruntowną znajomością nie tylko aktualnego, ale i rzymskiego prawa, nie mówiąc o antycznej literaturze. Najwyraźniej twórczy duch naszego narodu obrał sobie siedlisko w tym właśnie środowisku, które, nawiasem mówiąc, rozkwitało dzięki rozplenionemu wówczas pieniactwu. Okazuje się, że niekiedy plusy dodatnie mogą rodzić się z plusów ujemnych – jak powiedziałby Kukuniek.
Tymczasem mamy święta Bożego Narodzenia, podczas których odżywają echa saskich tradycji, no a zaraz potem rozpoczyna się „narodowa kwarantanna”, jako rodzaj adwentu przed rozpoczęciem operacji ”wyszczepiania”. Operacja z pewnością będzie obfitowała z jednej strony w dramaty, będące udziałem przeciwników, albo przynajmniej sceptyków szczepionkowych, którzy będą pryncypialnie piętnowani przez ormowców politycznej poprawności i obwiniani za śmierć nawet pacjentów onkologicznych, a z drugiej strony wynajęci pracownicy przemysłu rozrywkowego, czyli „celebryci”, będą nie tylko zachwalać zalety szczepionek („Weź szczepionkę przed stosunkiem!”), ale też jeden przez drugiego, a ściślej – jedna przez drugą, będą szczepić się przed telewizyjnymi kamerami w obydwa obnażone pośladki – żeby w ten sposób zagwarantować wysoką oglądalność transmisji i skuteczność propagandy, bo skoro rząd kupił te szczepionki, to przecież nie można ich teraz wyrzucić. Odwrotnie, niż to było w „Pleplutkach Teofoba Doro”, gdzie możemy przeczytać, jak to „Widząc, że Piotra gnębi starość i zgrzybiałość, ogarnia Jana litość i serdeczna żałość, więc powiada do niego: Piotrze, masz sklerozę. Czas po temu, byś zażył cyjankali dozę – po czym z pięknym uśmiechem wręcza mu pigułkę. Lecz Piotr mu nie dowierza; kładzie ją na półkę, potem przez roztargnienie wyrzuca ją w wodę. Tak i sobie nie ulżył i zatruł przyrodę.”
Ponieważ w czasie „narodowej kwarantanny” życie polityczne będzie też toczyło się na zwolnionych obrotach, jedynej rozrywki dostarczyć nam mogą – podobnie jak w czasach saskich – niezawisłe sądy. Dotychczas wydawało mi się, że najwięcej rozrywek mogą dostarczyć nam, znane na całym świecie z niezawisłości, niezawisłe sądy w Poznaniu, ale okazuje się, że nie. Oto pani sędzia Marta Pilśnik z warszawskiego Sądu Rejonowego, podobno aż przez sześć godzin wysłuchiwała przemówień wynajętych przez pana Leszka Czarneckiego mecenasów: Jacka Dubois i Jakuba Wende, nie mówiąc już o prokuratorach. Prokuratorzy domagali się zastosowania wobec Leszka Czarneckiego aresztu, podczas gdy mecenasi dowodzili, że w żadnym wypadku, bo pan Czarnecki jest niewinny, niczym ładna panienka, o której śpiewali starsi panowie z Kabaretu Starszych Panów. Pani sędzia Pilśnik aresztu nie zastosowała, chociaż zauważyła, że jest „wysokie prawdopodobieństwo”, że pan Czarnecki nabroił. To gorzej, niż w przypadku pana Krauzego, którego niezawisły sąd w Poznaniu nie tylko uznał za czystego, jak łza, ale w dodatku pryncypialnie podzielił opinię pana Krauzego, że prokuratura pomyliła przychody z odchodami. Dlaczego tedy pani sędzia Pilśnik nie zastosowała aresztu wobec pana Czarneckiego, chociaż ten nabroił. Możliwe, że to wskutek długiego wysłuchiwania wywodów panów mecenasów – bo najwyraźniej nie jest na coś takiego wystarczająco uodporniona, podobnie jak ten minister, co to - chociaż „wysłuchał dwieście mów w Genewie” - to po jednym takim przemówieniu „ugryzł w nogę sąsiada i sam o tym nie wie”. Więc chociaż w przypadku pana Czarneckiego sytuacja się wyjaśniła, że jeśli nawet mógł tam gdzieś i nabroić, to przecież na pewno nie miał nic złego na myśli, to prokuratura cały czas próbuje i właśnie wystąpiła o uchylenie immunitetu mojej faworycie, Wielce Czcigodnej Joannie Scheuring-Wielgus, która swoje pragnienie legalizacji ćwiartowania małych dzieci postanowiła zamanifestować akurat w kościele. Immunitet może jej uchylą, prokuratura być może zaciągnie ją przed niezawisły sąd, ale ten nigdy-przenigdy nie ośmieli się jej skazać, bo w przeciwnym razie żydowska gazeta dla Polaków, której wszyscy dygnitarze boją się jak ognia, zrobiłaby z niego marmoladę. Czyż w tej sytuacji nie lepiej pławić się w niezawisłości, wymyślając tylko coraz to bardziej wyrafinowane krętactwa? Oczywiście, że lepiej, więc jeśli po dwustu latach jakiś obywatel sprzątający strych, natrafi na protokoły, to też może zachwycić się stopniem wyrafinowania i lepiej zrozumie, gdzie w naszej epoce schronił się twórczy duch naszego mniej wartościowego narodu tubylczego.
Inteligencja pije w domu!
Stanisław Michalkiewicz o "starym, dobrym" zawołaniu z czasów okupacji PRL-owskiej dotyczącym sposobów spędzania zabawy noworocznej i Sylwestra, także o kolejnym triumfie rządu premiera Morawieckiego, o pogróżkach unijnej komisarzycy Very Jurowej wobec Polski i Węgier, o kandydaturze profesora Gwiazdowskiego do "operetkowego stanowiska" Rzecznika Praw Obywatelskich i o "kotłowaninie" w Stanach Zjednoczonych w związku z kończącymi się wyborami prezydenckimi
Brakuje tylko Żyda Polarnego
Ajajajajajajaj! Panie Piperman, pan otworzysz sobie butelkę szampana?
A dlaczego ja miałbym sobie otwierać butelkę szampana. Jak panu, panie Biberglanc, chce się szampana, to sam pan sobie otwórz butelkę, najlepiej Sowieckiego Szampańskiego, tego, co to pan pamiętasz, w resorcze zapijaliśmy nim czyszczochę.
Aj, ja widzę, że panu, panie Piperman zebrało się na wspominki, a tu nie chodzi o wspominki, tylko o wyrażenie radoszczy!
A dlaczego ja mam wyrażacz radoszczy? Kaczyński pacyfikuje rewolucyjne macice i nasza pani Lempart musiała jechacz do Brukseli, do Donaldu Tusku po wskazówki, a pan mnie mówisz o radoszczy? Donaldu Tusku przekazał jej, że ona może kazacz wypierdalacz – ale tylko Kaczyńskiemu, a nie Wielcze Czczygodnemu posłu Pupce. Wielce Czczygodny poseł Pupka, to może jej kazacz wypierdalacz i wiesz pan, panie Biberglanc, co ona wtedy zrobi? Nu, co ona wtedy zrobi? Ona wtedy będże wypierdalacz, aż będzie jej sze sypacz mak, - jak tej kaczce kwaku kwak – już mniejsza o to – skąd.
A skąd pan, panie Piperman, wiesz takie rzeczy. Ona panu powiedżała, czy może sam Donaldu Tusku?
To dżennikarze szledcze tak gadają. Ony nawet gadają, że ona przed bliskim spotkaniem trzeczego stopnia z Donaldu Tusku nawet zmieniła sobie desusy.
Co pan mówisz takie rzeczy! Dlaczego ona miałaby żmieniacz sobie desusy?
Bo, widżysz pan, panie Biberglanc, te maczycze, to ony już nie bardzo wiedzą, przeczywko czemu ony mają protestowacz i ostatnio to ony protestowały przeczywko klimaterium.
Przeczywko klimaterium? Co klimaterium na wspólnego z desusami? Pan sze dobrze czujesz, panie Piperman? Pan może masz koronawirusza?
Uj, panie Biberglanc, pan czały czasz taki sam,. Ja pamiętam, że jeszcze Radkiewicz mówił, że pan myszlisz, że pan jestesz wielki puryc – ale nie rozdrapujmy starej rany, tylko słuchaj pan. Ony, znaczy sze – te maczycze - ony mówią, żeby używacz jak najmniej wody i żeby rzadko pracz desusy, bo wtedy planeta odetchnie z ulgą. Czy same na to wpadły, czy może Michniku im podpowiedżał – to nieważne – ale sam pan powiedz, co bo było, jakby tak ona pojechała do Donaldu Tusku w takich desusach?
Ajajajajajajaj! Już pan nic nie mów, panie Piperman, bo jak pan tak mówisz, to ja przeżywam wszystko, co ja jadłem od wczorajszego szniadanie!
No widżysz pan – a pan mnie mówisz tu o radoszczy.
Ja pana mówię o radoszczy nie z powodu desusy, tylko z powodu prezydenta.
Jakiego prezydenta? Dudy? On podpala chanukowe szwieczki, ale jaki to powód do radoszczy? Jakby on nie podpalał, te szwieczki, to pan wiesz – zaraz byszmy go oskarżyli o antysemitismus. Na raże on jest oskarżony tylko o sodomity, a już jego najważniejszy doradca doskonały podał sze do dymisji. A jak byszmy go oskarżyli o antisemitismum, to on by w tej swojej kancelarii został jak ten palec, co go pokazywała posłanniczka Lichocka. To sam pan powiedz, jak ja sze mam radowacz z powodu prezydentu?
Pan nic nie rozumisz, panie Piperman. Nie z powodu Dudy, tylko z powodu amerykańskiego prezydentu.
Tego Donaldu? To pan chyba jesztesz chory, panie Biberglanc. Przecież my wszystkie jesteszmy za Bidenem!
Nu i własznie! Pan nie wiesz, że amerykańskie elektory głosowały tak, jak trzeba?
Ony głosowały jak trzeba? A niechby ony, te twardżele, spróbowały głosowacz nie tak, jak trzeba, to zaraz by jakiesz dżeczy sobie zaczęły przypominacz o molestowanie, zaraz by pani Applebaum krzyknęła: „gewałt!” Jak to wiemy my, biedne Żydki, to cóż dopiero ony?
Nu i własznie. Ony głosowały tak, jak trzeba i prezydentem zostanie Biden. To ja sze pana zapytowywuję, czy pan otworzysz sobie butelkę szampanu? Pan pamiętasz, jak generał Dukaczewski otworzył sobie butelkę szampanu, jak wygrał Komorowski? Jak Komorowski był wart szampanu, to cósz dopiero Biden? Pan chyba nie chcesz powiedżecz, że pan jestesz mądrzejszy od generała Dukaczewskiego?
Aj, niech Bóg zabroni, my wszyscy wiemy, że pan generał Dukaczewski jest najmądrzejszy. To trzeba było mnie od razu mówicz o Bidenu, a nie o szampanu!
O Bidenu, o Bidenu… Ten Bidenu to on sze tak obstsawił, to znaczy – jego tak ze wszystkich stron obstawili nasze Żydki, że on będże muszał ich pytacz, czy jest dżeń, czy noc.
Tak, ja cosz słyszałem, ale to mnie mówił mój żęcz, ten, co to jest w ABW, choczasz prywatnie, to bardzo porządny człowiek – tylko co on tam może wiedżecz? To ja jednym uchem słuchałem, a drugim wypuszczałem. To pan mnie powiedz, panie Biberglanc, jak ony go obstawiły?
A tak, że sekretarzu stanu został pan Antoni Blinkin z korzeniami białostockimi, sekretarzem skarbu – pani Janet Yellen – znaczy sze – Jeleń – z korzeniami suwalskimi, a sekretarzem Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, znaczy sze - KGB – Alejandro Mayorkas, też z korzeniami, tyle, że kubańskimi, to znaczy – sefardyjskimi po ojcu i aszkenazyjskimi po matce z Rumunii. Jak pan widżysz, panie Piperman, brakuje tam tylko Żyda Polarnego. A wiceprezydentową ma zostacz pani Kamala Harris; ona sama to korzenie ma splątane, ale za to mąż – pierwszorzędne. No to sam pan powiedz, czy to nie jest powód do radoszczy?
Nu, tu pan masz Recht, panie Biberglanc. Znaczy sze – żeszmy podbili Amerykę i tamte twardżele nie będą miały nicz do gadania. Nu, ja zaraz lecę otworzycz szampana i nawet z panem sze napiję.
Co znaczy – i nawet z panem? To ja sze napiję z panem, panie Piperman. Ale nie mów pan „hop”, bo ten Donaldu sze odgraża.
A niech sze odgraża. Co on zrobi? Rozruchy. Ale jakby ona nawet zrobił rozruchy, „to ichnie KGB, FBI znaczy – stłumią je” - jak mówi poeta – a on jeszcze proprokuje, że „szwiat sze zmienia, Negry bieleją z przerażenia. Egipski pedryl niech sze płaszczy…” - tak dalej. Nasze zdrowie, panie Biberglanc. Chaim!
Ilustracja © brak informacji / za: www.youtube.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz