Woda nie spływa po kaczce?
Kiedyś w jakiejś telewizji powiedziałem, że JE Włodzimierz W. Putin jest b. dobrym prezydentem Federacji Rosyjskiej – i byłoby nieźle, gdyby zgodził się zostać prezydentem Polski. Niestety – dodałem – obawiam się, że nas nie stać na wynajęcie tak dobrego prezydenta…
Była to oczywiście igraszka intelektualna – bo nawet gdyby p. WWP zgodził się zostać prezydentem Polski i bylibyśmy w stanie Go odpowiednio opłacić – to część Polaków by się buntowała; a poza tym zawsze w tyle głowy byłaby obawa, że to jednak rosyjski patriota i mógłby nam zrobić jakieś ku-ku – jak Konrad Wallenrod Krzyżakom, na przykład.
Proszę zauważyć, że dawniej ludzie rozumowali inaczej. Np. Litwini pustoszyli ziemie Mazowsza, Podlasia, a nawet Kujaw – a mimo to zrobiono śp. Władysława Jagiełłę królem Polski… i całkiem nieźle na tym wyszliśmy. A w I Rzeczypospolitej nieustannie na elekcjach forowani byli kandydaci spoza Polski – bo nikt nie jest prorokiem we własnym kraju i ludzie chętniej słuchają Pomazańca z zagranicy. Bo niby dlaczego mam słuchać takiego Ciołka – mówił niejeden szlachciura o śp. Stanisławie Auguście – skoro sam mógłbym być na jego miejscu? Wzięcie na tron jakiegoś Habsburga to co innego – przecież to facet z wyższej półki, bo mało kto może być Habsburgiem…
Habsburgów akurat nigdyśmy na tronie nie obsadzili – ale już Wettynów z Saksonii jak najbardziej. A teraz trenerem polskich piłkarzy jest p. Paweł Emanuel Carvalho de Sousa – i krytykuje się Go za wiele rzeczy, ale jakoś nikt Mu nie wypomina, że jest Portugalczykiem, i nie podejrzewa, że robi polskiej drużynie dywersję…
A w sprawie JE Włodzimierza Putina wybuchła właśnie burza. P. Mateusz Salvini, mój były Kolega z Parlamentu Europejskiego i v-premier włoskiego rządu przez kilka miesięcy, spotkał się z p. Mateuszem Morawieckim i p. Wiktorem Michałem Orbánem. Z tej okazji prasa podała, że p. Salvini powiedział to samo, co ja: „Pozwoliłbym rządzić Putinowi w połowie krajów europejskich”. Na co WCzc. Małgorzata Kidawa-Błońska, niedoszła kandydatka na prezydentkę, ćwierknęła: „Gratuluję, Panie Premierze Mateuszu Morawiecki, takiego towarzystwa. Upadek”.
I oto na Twitterze, zamiast spodziewanego uznania, została wyśmiana. Ludzie pisali: „To jeszcze nic. Według mnie gorszym nieszczęściem byłoby, gdyby pozwolono rządzić Pani. W jakimkolwiek kraju europejskim”; „Pani jeszcze istnieje? Myślałem, że partyjni psiapsiele i psiapsiółki oddali Panią do kasacji, a tu proszę! Czyżby znów atak na prezydenturę się szykował? Przyzna się Pani…”; „A może nie upadek, tylko godziny szczerości”. „Nienawiść PiS do Unii Europejskiej jako porozumienia wokół pewnych wartości każe szukać sojuszników wszędzie. Putin i jego zwolennicy nadają się do tego doskonale” (to WCzc. Iwona Śledzińska-Katarasińska, koleżanka partyjna!); „Niestety, jest to smutne, ale Salvini ma rację. Większość polityków do pięt Putinowi nie dorasta, możemy go demonizować, ale trudno zaprzeczyć, że jest to jeden z nielicznych polityków z wyższej półki”; „Tak na marginesie, proszę wskazać chociaż jednego polityka z Pani ugrupowania politycznego, który by Putinowi chociaż do pasa dorastał”. Itd. itp.
Cóż: „Kto ma rację o miesiąc przed innymi, przez 30 dni uchodzi za wariata”. Mój pech polega na tym, że zazwyczaj mam rację o kilka lat przed innymi…
…a wyborcy mają BAAARDZO krótką pamięć!
Powrót normalności
To typowe pytanie: „Mówisz Pan o powrocie do normalności? OK: obejmujesz Pan w Polsce dyktaturę – i co Pan robisz?” Odpowiadam: „Setki rzeczy. Na początek: stosunki w pracy”.
Zaprowadziłbym normalność w stosunkach pracy. Wróciłaby podstawowa zasada: Kto nie pracuje – ten nie je, a pracownikom wypłaca się dniówkę. Każdy codziennie otrzymywałby np. 300 zł.
Na budowach i w rolnictwie robiono by obmiary wykonanej roboty – ale np. pracownicy biurowi otrzymywaliby pensję podzieloną przez liczbę dni roboczych. I natychmiast skończyłyby się bumelki. Nauczyciele przestaliby obchodzić „Dzień Nauczyciela” – i pracowicie w ten dzień uczyliby dzieci. Skończyłyby się domagania wolnych dni. Nie minąłby miesiąc, a ludzie zażądaliby likwidacji wolnych sobót – i tylko interwencja Kościołów chrześcijańskich, z Rzymsko-katolickim na czele, zapobiegłaby żądaniu, by pracować również w niedziele.
Praca ruszyłaby pełną parą. W końcu każdy chce dostać te 300 zł. Jednak to nie koniec. Ludzie otrzymywaliby te 300 zł, przeciętnie – ale każdego 7-mego musieliby zanieść do Izby Skarbowej 1300 zł podatku. A np. każdego 20.go musieliby zanieść do ZUSu 1260 zł składki emerytalnej i medycznej…
Po dwóch miesiącach zaczęłyby się demonstracje domagające się obniżek podatków. A także likwidacji ZUSu. Bo teraz ludzie nie widzą, że płacą – bo to niby „pracodawca płaci za nich”. Jakby sami musieli ten haracz WYCIĄGNĄĆ z portfela i oddać ZE SWOICH – to wszyscy by się domagali likwidacji socjalizmu!
„Pieniądze potrzebne są na cele socjalne? A pieprzę cele socjalne! OK, na wojsko i policję mogę te 300 zł zapłacić – ale dlaczego mam płacić jeszcze tysiaka na jakich-ś nierobów? Ja potrzebuję tego tysiąca: mam żonę i dzieci! A tamci? A niech idą do roboty! Tak: inwalidzi również! Inwalida nie ma nóg? A co to przeszkadza w pracy przy biurku?! Co to – mogą startować na para-olimpiadach, a nie mogą po prostu pracować? Jeden taki został nawet radnym w Toruniu… A czego chce? Zasiłków!”
„Jasne: są tacy, co nie mogą. Po to są fundacje. Mogę na nie dać tę stówkę. Ale przecież nie chcę płacić na osławiony Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. A dlaczego ten PFRON nie zatrudnia inwalidów?! Bo tam się za dużo zarabia! Można by ich mieć znacznie taniej”.
Natychmiast ludzie zażądaliby też likwidacji przymusu płacenia na ZUS. „O swoją starość to ja się zatroszczę! Dajcie mi te 1300… Co? Potrzeba pieniędzy na obecnych emerytów? OK – to ja zapłacę na to 600 zł, ale 700 mi oddajcie. Sam się ubezpieczę, jak będę chciał”.
Socjaliści bardzo sprytnie poukrywali przed ludźmi, ile to oni na ten socjal płacą. I ludzie nie widzą, ile płacą – ale widzą, ile dostają: 500+, 13+ itd. Gdyby zobaczyli, ile na to płacą – natychmiast zażądaliby likwidacji socjalizmu.
A to oznaczałoby koniec słodkiego życia socjalistów. Bo modlitwy tej Czerwonej Hołoty brzmią:
„Panie Boże! Niech wszyscy mają po równo – a ci, co dzielą po równo, niech mają troszeczkę więcej!”…
…A ci, co rządzą tym systemem, niech mają DUŻO więcej!
Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP²
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz