Lwów, zima 1940/1941. Prezent imieninowy stanowił bochenek czarnego chleba, a za garnitur kupowało się węgiel. Płynęły „noce trwożnego czuwania, kiedy przemoc w szarych szynelach łomotała do drzwi”.
Jeszcze nie przyszli po nas? Więc kiedy…?
Kazimierz Lucjan Nałęcz-Rychłowski czekał na kolejną wnuczkę, która miała urodzić się wiosną, ale sam powoli gasł.
W kwietniu 1939 obchodził 30-lecie pracy dziennikarskiej i literackiej. 1 września w teatrze lwowskim miała się odbyć premiera „Zbójców” w jego tłumaczeniu. Zbójcy wtargnęli, rękopis przepadł.
Przejęli prasę, przestał publikować.
Odmówił wstąpienia do związku literatów stworzonego przez władze sowieckie.
Rękopisy niewydanych tekstów na zawsze spoczęły w biurku …
Cały artykuł » czytaj więcej »