Filozof z „gębą faszysty”
Cała Europa, w tym również Polska, roi się od bezobjawowych konserwatystów, pięknoduchów epatujących upodobaniem do arystokratycznych manier, lecz w kwestiach dotyczących życia i śmierci kapitulujących wobec spadkobierców kontrkultury lat 60. Roger Scruton taki nie był.
Konserwatyzm stracił swoje właściwości. Jego pazury są stępione.To wniosek, jaki się nasuwa z obserwacji głównego nurtu polityki po zachodniej stronie dawnej „żelaznej kurtyny”. Różnice między lewicą a prawicą tam po prostu zanikają.
Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest przemaszerowanie przez instytucje ludzi, których myślenie ukształtowała kontrkultura lat 60. i jej mity. Ekologizm, feminizm, prawa LGBT, wielokulturowość – dziś te wszystkie zjawiska w europejskim establishmencie tworzą razem pakiet światopoglądowy, w założeniu ponad podziałami politycznymi. Lewica uważa ów pakiet za standard, który obowiązuje również prawicę, a prawicowi politycy nie oponują.
Trudno się zatem dziwić szykanom, które spotkały rok temu Rogera Scrutona, zmarłego 12 stycznia brytyjskiego filozofa. Scruton stał na czele komisji odpowiedzialnej za sprawy estetyki budownictwa w torysowskim rządzie Theresy May. Już sama jego nominacja na to stanowisko jesienią 2018 roku wywołała gniew środowisk lewicowych i liberalnych. Zarzucały one myślicielowi nietolerancję wobec mniejszości etnicznych, religijnych i seksualnych.
Pół roku później Scruton został zdymisjonowany po tym, jak w tygodniku „New Statesman” ukazał się poświęcony mu tekst. W nim zaś można było przeczytać udzielone autorowi materiału George'owi Eatonowi – ale wyrwane z kontekstu – wypowiedzi filozofa, które miały świadczyć o tym, że jest antysemitą, homofobem, islamofobem i żywi uprzedzenia wobec Chińczyków. Jakie – według Eatona – „myślozbrodnie” popełnił Scruton?
Mówił o potężnych wpływach George’a Sorosa na Węgrzech. A przecież już sama krytyka tego amerykańskiego miliardera pochodzenia żydowskiego jest przez lewicę i liberałów interpretowana jako atak na Żydów.
Następne przewinienie – myśliciel miał czelność orzec, że homoseksualizm nie mieści się w normie.
Kolejna sprawa – Scruton stwierdził, że sam termin „islamofobia” został wprowadzony do debaty publicznej przez Bractwo Muzułmańskie, żeby blokować dyskusję o problemach dotyczących napływu ludności z krajów islamskich do Europy.
I wreszcie kwestia stosunku Scrutona do Chińczyków. Filozof z przerażeniem skonstatował, że stają się oni ujednoliconymi robotami.
Torysi uznali oskarżenia pod adresem Scrutona za prawdziwe i postanowili go rzucić swoim przeciwnikom na pożarcie. Ci nie kryli satysfakcji z dymisji znienawidzonego myśliciela. Znamienne okazało się zachowanie samego autora tekstu w „New Statesman”. Eaton wrzucił na Instagram swoje zdjęcie, jak triumfalnie pije szampana, z podpisem: „To uczucie, kiedy uda ci się wyrzucić prawicowego rasistę i homofoba Rogera Scrutona z rządu torysów”.
A jednak na tym się nie skończyło. Okazało się bowiem, że Eaton dokonał manipulacji. Szefostwo „New Statesman” zdecydowało się na swojej stronie internetowej opublikować zapis całej rozmowy autora tekstu z filozofem (to z niej pochodziły cytaty) i – co najważniejsze – tego drugiego przeprosić. W efekcie Scruton został przywrócony do pracy w państwowej komisji.
Co takiego zatem wcześniej konkretnie się stało? Eaton w prostacki sposób wyostrzył wypowiedzi swojego rozmówcy, żeby go skompromitować w oczach opinii publicznej. Tymczasem Scruton odpowiadając na pytania dziennikarza odcinał się od antysemickich aluzji pod adresem Sorosa, przypominał, że nie uważa homoseksualizmu za perwersję, lecz za odmienność, wskazywał, że islam oprócz oblicza wojującego ma też oblicze pokojowe, i kreślił wizję, w której komunistyczne władze Chin tworzą społeczeństwo ujednoliconych robotów.
Nie oznacza to jednak, że myśliciel starał się być politycznie poprawny. Jeśli nawet miał o wiele bardziej stonowane poglądy niż mogło to wynikać z tekstu Eatona, to jednak nie mieścił się w standardzie, który w Europie lewica chce narzucić całemu spektrum politycznemu.
A mógł być Scruton konserwatystą bezobjawowym – takim, jakich jest wielu wśród torysów, ale nie tylko. Cała Europa, w tym również Polska, roi się od pięknoduchów epatujących upodobaniem do arystokratycznych manier, lecz w kwestiach dotyczących życia i śmierci, kapitulujących wobec spadkobierców kontrkultury lat 60.
Gdyby zatem Scruton poszedł w ślady konserwatystów bezobjawowych, byłby chwalony przez lewicowe i liberalne salony tak, jak David Cameron. Ów torysowski polityk stojąc na czele brytyjskiego rządu przysłużył się sprawie „postępu” na Wyspach. To za premierostwa Camerona do ustawodawstwa brytyjskiego wprowadzono między innymi instytucję „małżeństw” jednopłciowych.
Scruton pozostał jednak wierny konserwatyzmowi z właściwościami. Nie patrzył na świat z perspektywy doraźnych interesów politycznych. Bronił wartości ponadczasowych – takich, jak rodzina, naród, religia, tradycja. Nic więc dziwnego, że dorobiono mu gębę „faszysty”.
Ilustracja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz