WIADOMOŚCI BEZ ZAPRZAŃCÓW: (żadnych GWien, TVNienawiść itd)

OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.

Gomułka wierzgał Stalinowi, Chruszczowowi, Breżniewowi. Nie ciągle i nie stale, ale kiedy walczył o swoje, wierzgał

Gomułka bardzo cenił gwarancje sowieckie dotyczące polskiej granicy zachodniej, ale zarazem nie ufał im w tej sprawie do końca – ani gwarancjom, ani Sowietom. Uważał, że Polska Ludowa musi sama wywalczyć swoje bezpieczeństwo tam, gdzie to możliwe – mówi Robert Spałek, historyk, autor książki „Na licencji Moskwy. Wokół Gomułki, Bermana i innych (1943–1970)”.

Tomasz Plaskota dla Tygodnik.TVP.pl:
— W listopadzie 1942 r. Zygmunt Mołojec zastrzelił towarzysza z kierownictwa Gwardii Ludowej i Polskiej Partii Robotniczej Marcelego Nowotkę. Miesiąc później jego brat Bolesław Mołojec został zlikwidowany na polecenie władz PPR, m.in. Władysława Gomułki przez Jana Krasickiego i Mordechaja Hejmana. Walka o władzę wśród polskich komunistów przypominała rywalizację rodzin mafijnych o przywództwo. Co się do tego przyczyniło? Ambicje osobiste, różnice ideologiczne, wpływy różnych sowieckich wywiadów?


Robert Spałek:
— Oczywiście wszystko po trochu. Konflikt miedzy starszym z braci Mołojców a pierwszym szefem Polskiej Partii Robotniczej Marcelim Nowotką wynikł zarówno z ich wzajemnej niechęci, indywidualnych ambicji, walki o prymat w kierownictwie komunistycznym w Polsce w 1942 r., jak i z innych pomysłów na dyrygowanie całym środowiskiem komunistycznym w kraju. Mołojec chciał, by siłą przewodnią komunistów było podziemne wojsko, partyzantka komunistyczna, a więc, by on sam jako szef Gwardii Ludowej był zarazem szefem partii, a tym samym, by skupiał w jednym ręku władzę nad cywilami i zbrojnymi partyzantami, podobnie jak na przykład robił to Josip Broz Tito w Jugosławii. Natomiast Nowotko i jego zaplecze chcieli, by to Gwardia Ludowa w ostatecznym rozrachunku podlegała cywilom, czyli partii.

— Konflikt na szczycie komunistycznej władzy, o czym pisze pan w swojej najnowszej książce, miał kontynuację w latach 1947/1948.

— Późniejszy o kilka lat spór między Bolesławem Bierutem a Władysławem Gomułką też miał co najmniej dwa podłoża: charakterologiczne i polityczne. Oni od początku się nie lubili, a jestem przekonany, że wręcz się nie znosili. I to by już wystarczyło do prowadzenia prywatnej wojny. Ale na konflikt osobowościowy nałożył się jeszcze spór polityczny – Gomułka był w latach 1944–1948 ryzykantem, stawiał się czasem Sowietom, nie zgadzał się z nimi, potrafił polemizować ze Stalinem, miał własne koncepty na wprowadzanie w Polsce ustroju sowieckiego – a nawet, chciał, by ten ustrój w większym stopniu był polski niż sowiecki, choć oczywiście zgodny tak dalece, jak to konieczne z wzorcowym ustrojem bolszewickim.

Sowieci tego nie zaakceptowali. Pełną dyspozycyjność oferował im Bierut – wieloletni funkcjonariusz Kominternu, człowiek o niemal stuprocentowo sowieckiej mentalności, w praktyce w pełni podległy rozkazom Stalina. Gomułka został usunięty z przywództwa partii w połowie 1948 r., a trzy lata później trafił do tajnego więzienia bezpieki. Siedział tam do końca 1954 r. Przesłuchiwano go, prowadzono śledztwo, ale propagandowego procesu sądowego ostatecznie mu nie wtoczono. Powody tego zaniechania były złożone, fundamentalny okazał się chyba strach przed rozkręceniem spirali oskarżeń, która w oczach Sowietów skompromitowałaby ostatecznie obie strony konfliktu, a w konsekwencji pochłonęła członków zarówno ze starego, jak i nowego kierownictwa partii.

— PZPR by powstała, gdyby Władysław Gomułka nie stracił w czerwcu 1948 r. władzy w PPR?

— Oczywiście, że tak. Prawdopodobnie w jej składzie – i to zarówno w kierownictwie, jak i w masach partyjnych – znalazłoby się więcej socjalistów z tzw. fałszywej Polskiej Partii Socjalistycznej, która mimo swego nieprawego rodowodu stała się w latach 1945–1947 stronnictwem skupiającym sporo przedwojennych członków PPS z drugiego szeregu, także członków okupacyjnej WRN i wielu autentycznych spółdzielców, społeczników itp. Ci ludzie zostali w ostatnim półroczu 1948 r. poddani weryfikacji i w większości nie znaleźli się w PZPR, powstałej w grudniu 1948 r. Natomiast Gomułka chciał ich widzieć w przyszłej partii, bo liczył, że jako „element polski” będą stanowić jego kadrowe zaplecze i wsparcie między innymi w konfliktach z grupą Bieruta. Ale z całą pewnością, gdyby do tego doszło, Gomułka wcześniej czy później też straciłby przywództwo nad komunistami, czystki w kierownictwach partyjnych były bowiem procesem toczącym się w całym ruchu komunistycznym w Europie Środkowo-Wschodniej. Przypuszczam tylko, że w takiej sytuacji Gomułka zostałby jednak postawiony publicznie przed sądem pod fałszywym zarzutem zdrady i przygotowywania przewrotu politycznego, a propagandowy wyrok były surowy, o ile nie najsurowszy – kara śmierci, tak jak to miało miejsce w innych krajach podległych Moskwie.

— Czy po objęciu władzy przez Gomułkę 1956 r. doszło do rozliczeń za stalinizm?

— W bardzo ograniczonym stopniu. Gomułka tego nie chciał. Jak miał rozliczać tych, na których musiał oprzeć swoją władzę w kolejnych latach? Przecież on nie miał innych kadr niż kadry wyrosłe w okresie polskiego stalinizmu. Spójrzmy pokrótce, jak wyglądały te jego rozliczenia począwszy od partyjnej „góry”. Gomułka wrócił do władzy w październiku 1956 r., a Bierut zmarł kilka miesięcy wcześniej, w marcu tego samego roku, więc uniknął jakiegokolwiek sprawiedliwości ziemskiej. Jakub Berman i Hilary Minc – przez dziewięć lat najbliżsi współpracownicy Bieruta – zostali pozbawieni stanowisk partyjnych i rządowych. I to w zasadzie wszystko. Bermana dodatkowo wyrzucono z partii, ale Minca już nie – pozostał członkiem PZPR do śmierci. Gomułka na przestrzeni kilkunastu kolejnych miesięcy zweryfikował i zwolnił, czyli mówiąc dosadnie wyczyścił część kadr w PZPR i bezpiece na różnych szczeblach, ale wpływów, stanowisk i członkostwa partii częściej byli pozbawiani ludzie bierni czy ewidentni kombinatorzy niż tacy, którzy mieli czarną kartę stalinowską.

Na dobrą sprawę przed sądem usiadło jedynie trzech bardzo wpływowych oficerów Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego – Roman Romkowski, Anatol Fejgin i Józef Różański – oraz dosłownie kilku kolejnych, pomniejszych ludzi bezpieki. Główna rozprawa toczyła się publicznie jesienią 1957 r. Ci przeze mnie wymienieni zostali skazani na wyroki kilkunastu lat więzienia, ale wyszli na wolność przed odsiedzeniem całych wyroków.

— Co spowodowało gwałtowny zwrot w polityce partii, który zaowocował usunięciem religii ze szkół i sióstr zakonnych ze szpitali w 1960 i 1961 r.? Wynikało to ze zmiany polityki sowieckiej czy z presji wewnętrznej?

— Część historyków dostrzega następstwa czasowe między tym, jak postępował Nikita Chruszczow w Moskwie i jak postępował Gomułka w Warszawie, walcząc z Kościołem katolickim. Kiedy w 1958 r. w Moskwie rozgorzała walka z religią, także w Polsce Gomułka zaostrzył kurs wobec prymasa Stefana Wyszyńskiego. Zaczęto od usuwania krzyży z miejsc publicznych, ale większe restrykcje tak naprawdę ruszyły dopiero na początku lat 60. XX wieku, gdy usunięto nauczanie religii ze szkół. Sądzę, że ta względna koincydencja Moskwa-Warszawa jest jednak przypadkowa i nie było bezpośredniej zależności między postępowaniem obu przywódców. O zachowaniu Gomułki decydowała wewnętrzna, krajowa dynamika wydarzeń. Gomułka po Październiku '56 chciał i musiał iść na ustępstwa wobec Kościoła. Potrzebował w kraju spokoju, by ułożyć sobie relacje wewnątrz partii, okrzepnąć na stanowisku I sekretarza, złapać ster władzy w państwie, a nie nieustannie gasić niepokoje społeczne. Do tego potrzebował zgody z Kościołem.

— I ją na krótko osiągnął.

— Ale bardzo szybko spostrzegł – sam o tym mówił – że partia mu słabnie, członkowie PZPR są pozbawieni ikry i nie mają przekonania do tego, co robią, gdy tymczasem Kościół odwojowuje dusze i umysły Polaków. Po okresie stalinowskim kościoły znów się zapełniły, środowiska katolickie i ich prasa rosły w siłę, katoliccy intelektualiści autentycznie się spierali, myśleli niekonwencjonalnie, słowem Kościół w Polsce, a co za tym idzie i jego przywódca, prymas Wyszyński poszerzali „zasięgi”, a partia stała w miejscu. Dlatego szef PZPR zaczął szykanować polską religijność, którą zawsze uważał za zło, ale zarazem zawsze zdawał sobie sprawę, że jest to w Polsce zło dla komunistów nie do uniknięcia. Rozpoczęta przez niego walka z Kościołem polegała między innymi na usuwaniu krzyży z miejsc publicznych, zaostrzeniu cenzury katolickiej, niewydawaniu zgód na budowę kościołów, starciach ulicznych milicji z wiernymi, nękaniu fiskalnym i prześladowaniach księży. W 1961 r. powstał nowy departament MSW do zwalczania Kościoła – Departament IV.

Natomiast rzeczywiście do pewnego naśladownictwa Moskwy i krajów socjalistycznych dochodziło w innej sferze, którą Kościół katolicki był żywo zainteresowany. Idąc za postępującą światową laicyzacją i sowiecką liberalizacją prawa aborcyjnego z 1955 r., w kwietniu następnego roku wprowadzono podobne zapisy w Polsce – dopuszczono aborcję ze względów społecznych, a więc, ze względu na warunki życiowe i szeroko pojętą sytuację osobistą kobiet. Podobnie uczynili również w 1956 r. komuniści z Bułgarii i Węgier, a kilka lat później towarzysze z Rumunii i Czechosłowacji.

— Komuniści tłumaczyli te zmiany między innymi demografią, czyli obawą przed przeludnieniem.

— W Polsce, która dekadę wcześniej zaczęła wychodzić z powojennej hekatomby, brzmiało to nieprzekonująco, wręcz idiotycznie. Sam Gomułka podczas jednej z rozmów z prymasem Wyszyńskim dawał do zrozumienia, że nie jest w tej sprawie samodzielny w decyzjach, bowiem o kwestiach „regulacji demograficznych” decyduje Moskwa i cały podporządkowany jej obóz państw socjalistycznych. Słowem, gdyby Gomułka nawet chciał się sprzeciwić – a nie wiem, czy rzeczywiście chciał – to i tak sprzeciwić się w tej sprawie nie miał szans. Przynajmniej tak twierdził.

— A czy plan Rapackiego dotyczący rozbrojenia był projektem przygotowanym przez Gomułkę czy przez Sowietów?

— Pierwszą i najważniejszą przyczyną powstania planu Rapackiego, a po jego fiasku, siostrzanego – planu Gomułki był lęk polskich komunistów przed Niemcami Zachodnimi. Szczególnie ten lęk przejawiał sam Gomułka, który uważał, że nieunormowane sprawy zachodniej granicy PRL stanowią fundamentalne zagrożenie dla bytu państwa polskiego – socjalistycznego, ale i każdego innego państwa polskiego i jego obywateli. Bał się wzrostu potęgi niemieckiej, gospodarczej i militarnej. Na tę pierwszą nie mógł nic zaradzić, ale wzrostowi potęgi militarnej mógł próbować się oprzeć. Obawiał się, że wcześniej czy później na terenie Niemiec Zachodnich zostaną ulokowane rakiety przenoszące głowice jądrowe. Zamierzał temu zapobiec. Stąd pomysł nierozprzestrzeniania broni jądrowej poza kraje już ją posiadające i stworzenia w Europie Środkowej strefy bezatomowej.

Gomułka bardzo cenił gwarancje sowieckie dotyczące polskiej granicy zachodniej, ale zarazem nie ufał im w tej sprawie do końca – ani gwarancjom, ani Sowietom. Uważał, że Polska Ludowa musi sama wywalczyć swoje bezpieczeństwo tam, gdzie to możliwe, bo ZSRS może w nieoczekiwanym momencie zlekceważyć niektóre polskie interesy, jeśli tylko w zamian za pojednanie z Niemcami Zachodnimi otrzyma odpowiednie polityczne profity od świata zachodniego.

— Plan Rapackiego z 1957 r. i tzw. Plan Gomułki z 1963 r. wpisywały się w strategię pokojowej koegzystencji kapitalizmu i socjalizmu.

— Była to strategia promowana przez Moskwę od połowy lat 50. Niemniej Gomułka we wstrzeleniu się w plany sowieckie widział własny, polski interes. Bał się nie tylko remilitaryzacji Niemiec, jego zdaniem zawsze nastawionych agresywnie i wrogo do Polski, ale i nie chciał, by Sowieci rozmieszczali w odpowiedzi na ruchy USA broń atomową na terenie PRL, bo wtedy stawałaby się ona strategicznym celem zmasowanego ataku jądrowego z Zachodu. Gomułka nie mógł jeszcze wiedzieć, że i tak z czasem PRL takim celem się stała.

Szefowi PZPR udało się na tyle manewrować relacjami z Chruszczowem, że ten w końcu uznał, iż plan Rapackiego będzie najlepszym zwerbalizowaniem woli i potrzeb także samej Moskwy. Potem to się zmieniało, Sowieci traktowali plany PZPR jako elementy własnej strategii, niemniej PRL nie oddała im całej inicjatywy, czego dowodem jest rewitalizacja planu Rapackiego, który w 1963 r. został oficjalnie ogłoszony jako nowy plan Gomułki. Szef PZPR apelował w nim między innymi o zawarcie paktu o nieagresji między Układem Warszawskim a NATO, a także o niepowiększanie arsenału broni konwencjonalnej i jądrowej. Dzięki temu Polska mogłaby łożyć mniej na zbrojenia, co przy pogarszającym się stanie gospodarki nie było dla PZPR bez znaczenia. Chruszczow był ponoć poirytowany tym, że Gomułka wyskakuje przed szereg. Plan jednak nie wywołał spodziewanej reakcji na Zachodzie.

— A jakie były źródła pomysłu na strefę bezatomową w środku Europy, która miała objąć Polskę, Czechosłowację, NRD i NRF?

— By rozwiać wszelkie wątpliwości, jednoznacznie podkreślę, że pomysł stworzenia strefy bezatomowej w środku Europy narodził się w Warszawie i była to samodzielna koncepcja polskich komunistów. Wątpiących w to zachęcam do spokojnej lektury książek i publikacji takich autorów jak Jacek Tebinka, Robert Skobelski, Wanda Jarząbek, Maria Pasztor czy Andrzej Skrzypek. Plan Rapackiego to nie był sowiecki „koń trojański” podkładany Zachodowi, co więcej, dyplomacja PRL napotykała początkowo na duże trudności, by zyskać dla tego pomysłu poparcie Moskwy.

— Czy zachowały się jakiekolwiek relacje i opisy z pobytu Gomułki w Stanach Zjednoczonych w 1960 r.? Czy wizyta za Oceanem zrobiła na nim wrażenie? Towarzysz Wiesław wierzył, że tam jest bieda i głód.

— Pamiętajmy, że Gomułka wcześniej był na Zachodzie raz, jeszcze przed wojną – w Hamburgu i Berlinie. Przebywał tam nielegalnie przez dwa, trzy tygodnie. Kiedy zobaczył Nowy Jork w 1960 r. , był to dla niego inny świat i nie zapałał do niego sympatią. Możemy się domyślać powodów tego braku sympatii. Jego ojciec przez kilka lat przebywał na emigracji zarobkowej w Stanach Zjednoczonych, tam też, w Detroit, od przedwojnia mieszkała rodzona siostra Gomułki. Ich ojciec po powrocie do kraju nadal żył w biedzie. Gomułka znał więc głównie ciemną stronę znojnej pracy Polaków w Stanach, ludzi drugiej kategorii. Z tego powodu był do tego kraju uprzedzony.

Oczywiście miał też uprzedzenia ideologiczne, jako zagorzały i autentyczny komunista musiał postrzegać imperium kapitalistyczne jako siedlisko spekulacji finansowych i wyzysku słabych przez silnych, czyli jako wszystko to, z czym on sam całe życie walczył. Nie chciał specjalnie chodzić po sklepach ani zwiedzać Nowego Jorku, ale nie doszukiwałbym się w jego zachowaniu nadzwyczajnych przyczyn.

— Dlaczego?

— On postępował tak zawsze, także w krajach socjalistycznych. Jeździł zagranicę do pracy, czyli czytać, analizować, przemawiać, debatować, a nie wypoczywać czy zwiedzać. Bardzo mu się zresztą nie podobało, że inni tego nie rozumieją i są łasi na atrakcje turystyczne. On będąc w pracy, nie odczuwał takich potrzeb.

Gomułkę zirytowało już samo powitanie przez Amerykanów na nowojorskim lotnisku. Polska delegacja została otoczona kordonem policji, nie pozwolono mu nawet przywitać się z polskimi przedstawicielami przy ONZ. Potem antykomuniści demonstrujący w okolicach lotniska wygrażali w kierunku Gomułki pięściami, ktoś chyba nawet pluł w kierunku jego samochodu. Już po wszystkim on sarkastycznie, ale i z autentycznie krytycznym przekonaniem, komentował, że to jest prawdziwy obraz amerykańskiej wolności – jest nią bezprawie i przemoc. U nas – mówił – nawet największego wroga, gdyby przyjechał do Polski, nie przyjmuje się, plując. Takie są skutki kampanii antykomunistycznej na Zachodzie. Poza tym szef PZPR uważał, że biali Amerykanie są reakcyjni, prześladują Murzynów, nie dopuszczają ich do wielu stanowisk, a większość białych nie życzy sobie równouprawnienia. Wszystko to wystarczyło, by Gomułka nie zmienił negatywnego zdania o USA. Ale przecież doskonale wiedział, że poziom życia na Zachodzie jest bez porównania wyższy niż w Polsce, choćby od siostry, z którą korespondował i spotykał się, gdy przyjeżdżała do Polski.

— Spotkał się z nią podczas wizyty w Nowym Jorku?

— Co ciekawe, nie zrobił tego. Możliwe, że przyczyna tego zachowania była prozaiczna, władze USA pozwalały mu poruszać się najdalej w promieniu 25 mil od centrum miasta. Gomułka spędził wówczas w Stanach niemal cztery tygodnie. Potem już nigdy nie wyjechał na Zachód.

— Prof. Paweł Wieczorkiewicz mówił, że wieloletni pierwszy sekretarz KC PPR i KC PZPR Władysław Gomułka „próbował wyrwać się z pęt Moskwy”. Historyk przypominał zdarzenie z połowy lat 60., kiedy Gomułka w hotelu w Moskwie przeklinał Sowietów. Przerażony Józef Cyrankiewicz znacząco wskazywał ściany, a Gomułka odpowiedział: „Przecież wiem, że jest podsłuch, ale niech to sowieckie bydło, ci skurwysyni, wiedzą, co o nich myślę! Z nimi tylko tak trzeba rozmawiać”. W jakim stopniu towarzysz Wiesław był komunistą niezależnym od Związku Sowieckiego? Czy to w ogóle możliwe? Przecież dla komunistów Związek Sowiecki był nie tylko sojusznikiem, ale ojczyzną, narodowością i wyznaniem wiary.

— No właśnie. Przykład Gomułki dobrze pokazuje, czy w polskich warunkach można było być komunistą niezależnym. Odpowiedź brzmi: niezależnym nie można było być, ale wierzgającym – tak. Gomułka wierzgał zawsze – Stalinowi, Chruszczowowi, Breżniewowi. Oczywiście nie ciągle, nie stale, ale kiedy walczył o swoje – wierzgał. Mawiał, że Stalin doskonale zna się na komunizmie w Związku Sowieckim i na całym świecie, ale to, jaka jest sytuacja w Polsce najlepiej wie on sam, Gomułka, i nikt go pouczał w tej sprawie nie będzie. Przykładów tego wierzgania znam sporo, wymienię dwa, jeden poważny, drugi błahy.

Gomułka tak długo przeciwstawiał się szabrowi Ziem Zachodnich przez wojska sowieckie, że aż sam Stalin wydał polecenie, by zaprzestać wywózki rozmontowywanych fabryk, maszyn i mienia poniemieckiego do ZSRS. Gomułka w pewnym momencie, we wzburzeniu twierdził nawet, że jest gotów strzelać się o to z Sowietami. Oczywiście, kiedy to mówił był w amoku, realnie nie doprowadziłby raczej nigdy do tego, widać jednak, że miał bardzo silne poczucie, co jest polskie, a co sowieckie, niczym chłop na własnej ziemi: tu jest moja miedza i tobie od niej wara.

— A błahy przykład?

— Błahy jest taki, że na wspomnianej sesji ONZ w Nowym Yorku w 1960 r. Gomułka był jedynym spośród wszystkich przywódców państw bloku sowieckiego, który spotkał się kurtuazyjnie z sekretarzem generalnym ONZ Dagiem Hammarskjöldem.

— To dlaczego Sowieci postawili na Gomułkę? Nie mogli dalej wspierać konkurencyjnej grupy komunistycznej kierowanej przez Jakuba Bermana?

— Nie mogli. Berman był z pochodzenia Żydem, a Sowieci od początku starali się tak sterować kadrami komunistów z Polski, by na ich czele stał etniczny Polak, nie kto inny.

— Czy pierwsi sekretarze KC PZPR odważyli się marzyć o niezależności PRL od Związku Sowieckiego?

— Nie. Nawet współtwórca jednej z najbardziej znanych definicji totalitaryzmu Zbigniew Brzeziński twierdził, że niezależność PRL od ZSRS była w realnym świecie po prostu niemożliwa. Ograniczenia suwerenności PRL były nieprzekraczalne. Polska była geograficznie oddzielona od wolnego świata Zachodu i „wprasowana” ekonomicznie, militarnie, politycznie i ideologicznie w ZSRS. By doszło do „oswobodzenia” i przemiany PRL w Rzeczpospolitą Polską, także inne kraje pozostające pod polityczną okupacją Moskwy musiały ruszyć do walki o własną niepodległość. Gdy to się stało w 1989 r., wówczas obóz tzw. demoludów posypał się na kawałki i komunizm upadał w kolejnych krajach niczym pchnięte kostki domina.

— Przywódcy komunistyczni PRL mieli życie prywatne?

— Oczywiście. W końcu przynajmniej resztki normalności w nich pozostawały, mimo bycia na świeczniku. Zarazem bez wątpienia przynajmniej trzech spośród siedmiu „pierwszych” było, patrząc z dzisiejszej perspektywy, pracoholikami. Jaruzelski, Gomułka i Bierut nie przestawali pracować – pracowali w domu, na urlopach, w niedzielę, święta. Co ciekawe, tych trzech szefów PZPR nie piło alkoholu – albo wcale, albo prawie wcale. Bierut zaczął co prawda zaglądać do kieliszka pod koniec życia, ale dlatego, że stanęło przed nim widmo rozliczeń za zbrodnie stalinizmu. Znając jego obślizły, ale zarazem dość świętoszkowaty wizerunek, można by sądzić, że Bierut był obyczajowym purytaninem.

— A tu okazuje się, że nic bardziej mylnego.

— W ciągu całego życia wiązał się z wieloma kobietami, czasem dwoma naraz, plotkowano, że sypia ze współpracownicami. Było to chyba zachowanie tak bardzo charakterystyczne dla niego, że w kręgach partyjnych obdarzono go nawet niezbyt cenzuralnym przydomkiem – na Bieruta jego znajomi mówili z przekąsem: „Bolek jebaka”.

— Przeciwieństwem Bieruta był Gomułka.

— On bardzo cenił zwykłe życie rodzinne. Miał psa, chodził na długie spacery, regularnie się gimnastykował, jadł, co mu podano, ale specjalnie uwielbiał placki ziemniaczane i smażoną rybę, bardzo dużo czytał, słuchał „wrogich” rozgłośni radiowych – Wolnej Europy i Głosu Ameryki, a potem dyskutował o wysłuchanych audycjach z żoną i synem. Żył polityką non stop, także na emeryturze, wciąż czytał, rozmyślał, pisał. Lubił sowieckie kino, z prostym morałem i szczęśliwym zakończeniem.

— A Wojciech Jaruzelski?

— Najlepiej proszę o to zapytać córkę, aktywną i popularną dziś youtuberkę.


© Tomasz Plaskota
19 marca 2021
źródło publikacji:
www.Tygodnik.TVP.pl





Ilustracja © domena publiczna / Archiwum ITP²

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz