Obowiązek noszenia masek podczas pandemii traktowany jest jako ograniczenie wolności, ale dawni współpracownicy systemu zniewolenia, przez lata III RP, zakrywali sobie twarz autonomicznie. Fakt, że zwykle bezobjawowo, stąd mało kto wiedział, co za taką maską może się kryć. Kiedy powstał IPN przystąpiono do tworzenia ustaw umożliwiających ujawnienie tego co miało być tajne. Krzyk z tego powodu był głośny, szczególnie na autonomicznych uczelniach, gdzie starano się zachować przywilej ukrywania prawdy.
Niektóre uczelnie pousuwały zresztą poszukiwanie prawdy z obowiązku akademickiego, aby się zabezpieczyć na taką ewentualność. W tym czasie rozpocząłem tworzenie “lustra nauki” (serwis: Lustracja i weryfikacja naukowców PRL) aby nasi akademicy mogli się w nim przejrzeć w całej okazałości i bez skrępowania. Nawet było spore zainteresowanie i trwa ono do dziś, stąd ponad milion spojrzeń zarejestrowanych. Można sądzić, że wielu spoglądało na siebie wielokrotnie, ale do tej pory “lustro” nie zostało roztrzaskane, choć zamiary były.
IPN nie próżnuje, wiele twarzy odsłonił, stworzył katalogi ciągle uzupełniane i ostatnio, mimo pandemii, odsłonił kolejną twarz jednego z rektorów. Fakt, że już byłego i miernie utytułowanego, bo jedynie doktora, lecz usytuowanego na wielu pozycjach i to decyzyjnych, a także doradczych. Chodzi o dr. Kazimierza Kujdę, który w latach 2004-2005 był rektorem Szkoły Wyższej im. Bogdana Jańskiego w Warszawie, a w latach 2004-2007 rektorem Wyższej Szkoły Zarządzania i Przedsiębiorczości im. Bogdana Jańskiego w Łomży. Okresowo był więc – rzec można – rektorem do kwadratu. Odsłonięcie twarzy – i to w czasie pandemii – nastąpiło w trybie autolustracji, po tym jak były rektor został zawieszony w pełnieniu funkcji doradczej przy Prezydencie RP. Sam wystąpił o publiczne odsłonięcie twarzy przed dwoma laty, kiedy pandemii jeszcze nie było. Sam uważał, że z SB nie współpracował. Prokuratorzy IPN jednak wykazują, że jest kłamcą lustracyjnym, co go dyskwalifikuje do pełnienia publicznych stanowisk.
Kłamstwa rektorów są tak pospolite, że nie skutkują na ogół konsekwencjami, lecz kłamstwo lustracyjne traktowane jest poważniej, szczególnie przy obejmowaniu stanowisk nieakademickich. Zapewne sprawa znajdzie finał w sądzie, jak wiele podobnych.
Nie tak dawno odszedł z tego świata były rektor UJ – Franciszek Ziejka, który notowany był w aktach SB jako KO pod pseudonimem Zebu, nader trafnie dobranym. Do współpracy się nie przyznawał, a sąd nie podzielił argumentów IPN i nie podważył prawdziwości oświadczeń lustracyjnych. Może to nastąpić najwcześniej na Sądzie Ostatecznym, co zresztą sugerował sam rektor oskarżany o kłamstwo.
Taki stan rzeczy nie jest korzystny dla funkcjonowania domeny publicznej na ziemskim padole. Potrzebne jest oczyszczenie domeny publicznej, a akademickiej w szczególności, bo w tej domenie formuje się nasze elity, i to na lata. Niestety tego nie dokonano po ogłoszeniu upadku komunizmu, więc tak do końca to on nie upadł. Zresztą konieczna by była szersza lustracja uczelni, na wzór lustracji majątków ziemskich w dawnej Rzeczypospolitej. W końcu trzeba mieć wiedzę o tym czym się zarządza i kto zarządza.
Pod koniec PRL przeprowadzono lustrację na uczelniach, ale nie na okoliczność współpracy z SB, lecz na okoliczność zidentyfikowania tych, którzy do utrwalania najlepszego z systemów się nie nadawali. A co gorsza nie spełniali norm etyki socjalistycznej i swoją postawą negatywnie wpływali na młodzież akademicką. Stanowiąc zagrożenie dla przewodniej siły narodu, z systemu akademickiego byli usuwani. I do tej pory ta lustracja, od której do sądów nie było odwołania, nie stanęła przed sądem wolnej Rzeczypospolitej. I jakby nikomu to nie przeszkadzało.
Prawdziwej twarzy tej lustracji i negatywnie zlustrowanych nikt nie chce widzieć, nawet jak sami o autolustrację i poznanie prawdy historycznej występują. Nawet pandemia takiego maskowania nie usprawiedliwia.
Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska 17 lutego 2021 r.
Ilustracja © Józef Wieczorek / za: www.blogjw.wordpress.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz